Katarzyna Figura w szczerej rozmowie z "Super Expressem": Moją rolą życia jest rola matki

Jeśli o kimś można powiedzieć, że jest ikoną kina, to z pewnością jest to Katarzyna Figura (62 l.). Jedna z największych gwiazd w Polsce w wyjątkowej rozmowie z "Super Expressem" opowiedziała o swojej pracy i życiu, a zwłaszcza - najważniejszej roli tego życia - roli matki.

"Super Express": - Film "Jestem” - niewątpliwie trudny, ale bardzo ciekawy i tak, jak to reżyser powiedział, jest to jeszcze niewykorzystany wątek w kinie. Jak Pani się odnalazła w tematyce, też dla Pani nowej, filmu o osobach z zespołem Downa?

Katarzyna Figura: - Myślę, że w ogóle kondycja, życie osób z niepełnosprawnościami w naszej kulturze, w filmie, ale też w innych dziedzinach, jest omijane jakimś szerokim łukiem. Ci ludzie są często wyrzuceni z życia, czego dowodzą też, z ostatnich lat, próby uzyskania wsparcia od rządu - niestety nieudane. Rząd kompletnie odrzuca wsparcie dla osób z niepełnosprawnościami, rodzin, głównie matek, które się nimi zajmują. Kiedy trafił do mnie scenariusz "Jestem", filmu krótkometrażowego, od studenta Warszawskiej Szkoły Filmowej, Cezarego Orłowskiego, gdzie głównymi bohaterami jest para młodych ludzi, z zespołem downa, to nie pozostawiało to we mnie ani na moment pytania ani wahania.

Nawet śledzenie strajków w Sejmie, tych próśb o wsparcie dla osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin… Wiedziałam, że ten film musi powstać i moim zadaniem jako osoby publicznej, znanej, jest uczestniczenie w tym projekcie. Jak się później okazało, stało się to bardzo ważnym doświadczeniem aktorskim, ale ja nie zrobiłam tego dla mojego aktorstwa. Zrobiłam to ze względu na wymiar tego filmu, na wymiar społeczny. Bardzo się cieszę, że film "Jestem" został pokazany na Tofifest takiej, powiedziałabym, czułej i bardzo ciekawej publiczności w Toruniu. Było również spotkanie z widzami, rozmowa. To takie światło na to – ważne jest to, żeby mówić i zaznaczać istnienie, to jest integralne nas wszystkich istnienie.

SE: Zresztą to, co powiedział reżyser, że sam tytuł ”Jestem” jest znaczący...

Katarzyna Figura: - Bardzo ważny, to jest ta tożsamość - jestem. Tutaj nawet nie chodzi o „zauważcie mnie”, ale jestem - jestem człowiekiem. Ta niepełnosprawność jest bardzo obecna w naszym filmie, ale to jest opowieść o wielkiej miłości dwojga młodych ludzi. Nie przez pryzmat niepełnosprawności. Film opowiada o tej podstawowej wartości, do której dążymy i która jest dla nas najcenniejsza - o miłości, o objęciu drugiego człowieka, o bliskości.

SE: - Temat nie jest w kinie popularny, natomiast Pani rola - samotnej matki, która musi się zająć dzieckiem z niepełnosprawnością, jest niestety „popularna” w rzeczywistości…

Katarzyna Figura: - Ona nie „musi”, ona się po prostu zajmuje. Ona wychowała tego syna. Stworzyła dla niego imperium, ale naturalnie te siły też się wyczerpują, a szczególnie siły takiej osoby, która przez całe życie jest sama i musi się zderzać z tymi ocenami społecznymi wokół, a jednocześnie bardzo odważnie i pięknie temu się przeciwstawia. Ten chłopak, jak najpierw był dzieckiem, a później dorastał, oni już później razem pracują, staje się młodym mężczyzną i nagle ciężar przeskakuje też na niego. To jest bardzo piękna opowieść, też o człowieku, że do pewnego momentu działamy i działamy, nawet mamy jakieś nadprzyrodzone wręcz siły sprawcze i wydaje nam się często, że to tak będzie. Ale nie. To trzeba bardzo równoważyć i to w tym filmie również jest zauważone bardzo ciekawie.

SE: - Wciąż jest mało takich wielowymiarowych, głębokich ról dla kobiet dojrzałych, prawda? Często kino je traktuje tylko jako matkę albo żonę - nadaje tylko jeden wymiar tym postaciom. Ewa Wiśniewska powiedziała, że kobieta staje się „dodatkiem”.

Katarzyna Figura: - Ja myślę, że tak było od zawsze. Tych ról jest wciąż za mało, ale ta sytuacja znacznie się różni od tej sprzed wielu lat. Myślę, że te energie się bardzo wyrównują. Jest coraz więcej reżyserek, bohaterek też, kobiet.

SE: - Czy Pani miała kiedyś taką sytuację, że w czasie kręcenia spodziewała się czegoś innego, a po obejrzeniu była zaskoczona w jakiś sposób efektem montażu?

Myślę, że takie sytuacje pewnie były, ale to już leży w rękach reżysera, to on decyduje. Tak, na pewno się tak zdarza, ale ja mam tego pełną świadomość. Większość aktorów po ujęciu biegnie do tak zwanego „podglądu” i patrzy, jak to wyszło. Ja czasami nawet miałam od reżyserów teksty: "Chodź Kasia, obejrzyj, bo coś tam źle w tym kadrze wyglądało". A ja mówię na to: Nie! Ustawcie mnie, żeby to wyglądało, tak jak jest dla was dobrze. To nie mnie oceniać. Mogę zmienić kąt ustawienia, bo może coś jest nie tak, ale ja nigdy nie biegnę i nie oglądam dlatego, że ja pracuję bardzo wewnętrznie.

Na przykład w fabule ja mam tą postać, tak jak ją buduję, to ja ją tworzę w środku. Jest to też gdzieś taka magiczna, czy też alchemiczna mieszanka tego, co ja sobie zadaję, też z różnych inspiracji. To mogą być właśnie wystawy, czy jakieś inne filmy, obserwacje, nawet z okna. Wie Pani, ja na przykład czasami robię zdjęcia na ulicy komuś, szczególnie to mi się zdarza starszym osobom i to w różnych częściach świata. Zrobiłam to w Nowym Jorku, na przykład na dworcu - Central Station, albo gdzieś teraz w Warszawie niedawno. To mnie zaskakuje, bo ja bym tego nie wymyśliła przy stoliku. Nawet myśląc o kostiumie… coraz częściej gram, starsze osoby, nawet schorowane, więc jak widzę taką osobę, to ja lubię po prostu, no nie wiem, w pewnym sensie „podglądać ludzi”. Lubię to robić, ale nie z plotkarstwa, tylko z ciekawości jako artysta, jako inspiracje. Być może to namaluję? Fascynują mnie artyści różnych dziedzin. To są ludzie o niesamowitych osobowościach. Oni potrafią inaczej mówić, inaczej się zachowywać, w bardzo różnych sytuacjach. Aktorzy grają tak najróżniejsze role. Po prostu są fascynujący i nawet jeżeli to nie jest jeden do jednego, bo to nie chodzi o to, że ja chcę teraz zagrać jak Cate Blanchett i udawać coś. To polega na obserwacji, właściwie, osobowości, ale to nie jest nigdy jeden do jednego. Po prostu buduję postać bardzo wewnętrznie, to co ja tworzę, to się miesza z moją krwią, z moją skórą, z moim głosem i później z moimi ekspresjami zewnętrznymi. Ale kieruję się tym obrazem wewnętrznym, który stworzyłam, wewnątrz siebie, wewnątrz postaci i to jest najciekawsze.

SE: - Czy to nie jest potem trudno wrócić do bycia "Kasią"?

Katarzyna Figura: - To jest bardzo trudne, ale na przestrzeni lat, przez całe moje życie, ja przede wszystkim byłam matką. Mam troje dzieci - syn już jest dorosłym i bardzo świadomym człowiekiem, ma trzydzieści sześć lat, Aleksander. Dziewczyny też właściwie wkroczyły w dorosłość, bo Koko ma dwadzieścia jeden lat, a Kaszmir dziewiętnaście, więc symboliczny egzamin dojrzałości, czyli maturę, zdała w tym roku, dalej będą studia. Jeśli można to w ogóle nazwać, moja główna rola przez całe życie to była rola matki. Dopiero gdzieś dalej było moje aktorstwo, bycie artystką.

Zobacz również: Tak wygląda córka Katarzyny Figury. Kaszmir podobna do matki?

Bardzo jest ważne, że to życie osobiste i życie zawodowe, artystyczne, to są naczynia powiązane, połączone. Wynik tego jest jakimś alchemicznym wyrazem. Oczywiście, to nie jest łatwe, ale trzeba wrócić normalnie do życia i do tych obowiązków. I te obowiązki, na przykład matczyne, były zawsze dla mnie naczelne. To jest odpowiedzialność, która stanowi o tym, jakimi jesteśmy ludźmi. Nawet w największej dzikości artystycznej, zawsze pozostawałam tą odpowiedzialną matką, czy też córką moich rodziców. To jest najważniejsza rola życiowa, która ma ogromny wpływ na to jakie role tworzę też i z jaką odpowiedzialnością również podchodzę do swojej pracy zawodowej, dlatego, że będąc odpowiedzialną matką, ja znam wagę i cenę tego, że po prostu nie można nawalić.

SE: Pani mówi pięknie o tym czerpaniu inspiracji, ale też o tym, że na planie stawała Pani, za operatorem, patrząc na sceny Czy nie myślała Pani, żeby samej stanąć za kamerą, żeby stworzyć swoją historię, dla kogoś?

Takie zamówienie pojawiało się już naprawdę, całe wieki temu. Byłam już bardzo popularną aktorką, docenioną. Kiedy wypłynęłam, to był początek lat dziewięćdziesiątych. Wpłynęła propozycja, żebym wyreżyserowała film. To było przez kogoś pisane i oni po prostu chcieli, żebym ja to wyreżyserowała i żeby z tego też zrobić taki chwyt reklamowy. To są takie dawne czasy… To wcale nie było takie łatwe wtedy i takie oczywiste. W tych czasach, w czasach Instagrama, tego wszystkiego, tych wszystkich narzędzi, kiedy każdy może się wykreować, to się staje, jak gdyby jakieś naturalne. Ja tego nie krytykuję broń boże, nie chcę, żeby tak to zostało zrozumiane. Ale wtedy ten scenariusz już mi się średnio podobał, to jest pierwsza rzecz, punkt wyjścia. Ale oczywiście, wiedziałam, że to może jest bardzo fajny krok, stały za tym pieniądze również, dobre wynagrodzenie i to dla mnie zawsze miało znaczenie.

Zobacz również: Katarzyna Figura odmówiła rozbieranej sesji. Za kwotę, którą jej oferowano, mogła kupić mieszkanie

SE: - Aktorzy niezbyt chętnie mówią, że pracują dla pieniędzy…

Katarzyna Figura: - To miało dla mnie znaczenie dlatego, że jestem matką trojga dzieci i wiadomo było, że najważniejsze dla mnie jest wychowanie moich dzieci. Mam tu na myśli to, jak żyją, w jakich warunkach, co jedzą, jaka jest ich edukacja, jaki jest ich rozwój. To było dla mnie zawsze najważniejsze, a do tego są potrzebne pieniądze oczywiście. Miałam dylemat. Zadzwoniłam wtedy do Romana Polańskiego, którego już znałam i powiedziałam mu o tym. Zwierzyłam się też, że role, które dostaje, właściwie już na całym świecie wtedy dostawałam, są takie bardzo ograniczające i jednowymiarowe, że to jest takie tylko seksualne czy sensualne spojrzenie na mnie. Atrakcyjna blondynka i tak dalej. Odwołując się do tego, o czym mówiła wspaniała, niezwykła aktorka, ikona polskiego kina, Ewa Wiśniewska, te role były takim dodatkiem do świata męskiego.

Zobacz również: Ewa Wiśniewska rzuca gromy na aktorki! Chodzi o operacje plastyczne

No więc zwierzyłam mu się z tego i jednocześnie powiedziałam mu, że padła propozycja, żebym wyreżyserowała film i że to jest napisane przez kogoś i po prostu, żeby to przyciągnęło widzów. I on mi powiedział: "Słuchaj, musisz się nad tym mocno zastanowić. Radziłbym Ci, że jeżeli będziesz chciała, to po pierwsze - musisz być na to gotowa, a po drugie – jeśli będziesz chciała coś wyreżyserować, to wyreżyseruj coś, co będzie bardzo osobiste. I to powinien być pierwszy krok". Jestem „tylko” aktorką, znam się na tym zawodzie oczywiście, bo uczestniczę w tym świecie. We mnie również się włącza takie myślenie o reżyserii, nawet jak pracuję jako aktorka.

Czyli pokusa została? Myślę o tym, co by było dobre, jak by to mogło być sfilmowane, później zmontowane czy reżysersko przeprowadzone. Jednak nigdy nie wchodzę w te buty na planie. Natomiast będę miała zajęcia w Gdyńskiej Szkole Filmowej, ze studentami reżyserii filmowej, właśnie o tym połączeniu. Połączeniu między aktorem a reżyserem, tej relacji, a tak naprawdę może docelowo też, o aktorze i relacji ze wszystkimi członkami ekipy pracującej na planie. To jest zespół. Oczywiście zawiaduje i kieruje tym reżyser. To on jest kapitanem, a my jesteś załogą, zespołem. Ten zespół musi rozumieć jak ze sobą współpracować. Wydaję mi się, że wielu ludzi pracujących, czy to w teatrze czy to w filmie, po prostu tej elementarnej zasady nie rozumie i nie respektuje. Bardzo ważne jest rozumienie drugiego człowieka, ciekawość drugiego człowieka, wspólna współpraca, to co wychodzi, ta synteza, ta synergia jest najciekawsza i wzajemny, absolutny szacunek.

SE: - I niech to będzie puenta. Dziękuję.

Rozmawiała: Aleksandra Pajewska-Klucznik

Katarzyna Figura sama zgłosiła się do roli burdelmamy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki