Tamte święta zapamiętają na długo. Katarzyna Grochola przyznaje się, że bywała porywcza. Podczas wigilii, którą wspomina o mało nie doszło do tragedii, bo puściły jej nerwy. Wszystko wydarzyło się, gdy Dorota Szelągowska była nastolatką.
- Poprosiłam, żeby mi pomogła mi posprzątać tuż przed wigilią. A ona powiedziała "nie" i zamknęła się u siebie w pokoju. Miałyśmy dwa pokoje. Niestety, były tam wstawione nowe, półcentymetrowe szyby i ją rąbnęłam w szybę. Strasznie się pokaleczyłam. Ponieważ już nie wytrzymałam i nie będzie się przede mną zamykać nikt! Poszłam do sąsiada, który mi związał tę rękę, ponieważ był już lekko wcięty już i nie mógł mnie zawieźć do szpitala, wiec tylko bardzo mocno mi ją związał i wyjął mi te szkła. Po setce wódki. Bo jak spojrzał, to powiedział do żony: "Nalej!". Ja spojrzałam, powiedziałem: "Nalej!". Na co on, że wtedy wykrwawię się na śmierć. Tak było niesprawiedliwie - opowiedziała Grochola, starając się żartować w jednym z odcinków programu Magdy Mołek.
Zobacz także: Doda schudła 7 kilo i wypadły jej włosy. Ale uratowała kilkaset osób! Porażające szczegóły
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Grochola jednak do dziś bije się pierś.
- Ale wiesz, było posprzątane wszystko. I to była bardzo udana wigilia. Moja córka musiała upiec dwa serniki itd. Kto był idiotką? Matka oczywiście. Czyli ja. Jakaś dorosła osoba wali ręką w szybę, bo jej się dziecko zamyka. Po prostu powinnam wziąć oddech. Bo jakie to ma znaczenie, czy będzie posprzątane czy nie będzie? Boże. Do tej wigilii było jeszcze 12 godzin. Potem oczywiście było ładnie i miło, ale córka była przerażona. Ja byłam ranna i nic nie mogłam robić. To nie było zbyt mądre z mojej strony i mam nadzieję, że moja córka tego ode mnie na pewno nie weźmie. Bo ona jest dobrą i zrównoważoną matką - chwali córkę Grochola.
Zobacz także: Smutne święta polskiej wokalistki. Mowa o samotności. Wzruszające do łez
Dopiero po wielu latach kontakty pisarki z dekoratorką wnętrz poprawiły się.
- Teraz chyba zaczynamy się zaprzyjaźniać. Ale ja jestem wrogiem relacji przyjacielskich. Matka i córka to jest szczególna więź. Jeśli ona się zamieni w przyjaźń lub partnerstwo równoważne, jeżeli moja córka będzie ze mną na "ty", nie będzie do mnie mówiła "mamo" tylko "Kasiu", to obie stracimy coś bardzo cennego. Pod tą relacją powinna się kryć przyjaźń, ale jeśli ją zastępuje, to bardzo krzywdzi i matkę, i córkę - mówi pisarka.