Katarzyna Grochola: Miałam umrzeć na raka - HISTORIA ŻYCIA

2012-12-11 3:00

Pisarka Katarzyna Grochola (55 l.) wiedzie ostatnio spokojne, poukładane życie. Nie zawsze jednak było tak kolorowo. Przed laty usłyszała od lekarzy, że ma nowotwór w takim stanie zaawansowania, że nie przeżyje. Była o krok od załamania nerwowego...

Był w moim życiu moment kompletnej załamki. To był moment, kiedy nie miałam pieniędzy, stary samochód miał wyładowany akumulator, a zresztą i tak nie było w nim benzyny. Było minus 23 stopnie, luty, potężna zima w 1996 roku. Nie miałam jednej fazy, w związku z tym nie działało ogrzewanie. Moja córka szczęśliwie była na wakacjach zimowych. Mój ówczesny mąż przebywał ze znajomą panią, również na wakacjach zimowych... I wtedy przeżyłam krótkie załamanie - wspomina Grochola w rozmowie z "Super Expressem".

Jak sobie poradziłam? Jakoś nie pamiętam co się stało, ale wpadła mi w ręce książka, jakiś idiotyczny poradnik, jak osiągnąć szczęście w dwie minuty. Książka otworzyła się na następującej stronie: jeżeli myślisz, że twoje życie jest beznadziejne, weź kartkę papieru i natychmiast napisz 10 dobrych rzeczy, które ci się zdarzyły. Wzięłam kartkę i napisałam m.in., że znalazłam pół kilograma kaszy, więc miałam czym nakarmić psy, że jest woda w domu, że mam kominek, w którym mogę napalić, że nie ma mojej córki w tym nieprzyjaznym układzie braku finansów i jedzenia. Że mam telefon, z którego mogę zadzwonić, oczywiście nie zadzwoniłam do nikogo, bo się nie dzwoni w takiej sprawie, że ci się nie chce żyć, że nie masz co jeść...

Ta kartka uratowała jej życie. - Wtedy pozwoliła mi ona przeżyć ten dzień. Natomiast nie wierzę nikomu, kto mi mówi, że nie ma 10 takich rzeczy - dodaje.

Jednak to nie był jedyny trudny moment w życiu pisarki. Ten dopiero miał nadejść. To był rak.

- Lekarze powiedzieli mi, że nie będę żyć przy tym stopniu zaawansowania nowotworu. Trafiłam do bardzo dobrych lekarzy, którzy zdecydowali się mnie operować, mimo że nie byłam skierowana na operację. Reszty dokonała już siła wyższa. Usłyszałam, że mam raka w ostatnim stadium i że mam się przygotować na najgorsze. Więc poszłam do prawnika, załatwiłam sprawy mieszkaniowe, napisałam testament, skontaktowałam się z rodziną, kto się może zająć moją córką, jeśli umrę. Bardzo poważnie podeszłam do tych spraw. Natomiast cała reszta nie zależała ode mnie, a bardzo chciałam żyć - wspomina.

I udało się. Katarzyna Grochola wyzdrowiała i teraz wie, że nawet złe momenty są w życiu potrzebne. - Siłę daje mi głęboka wiara, że życie nie jest bez sensu. Nawet jeśli się przewrócimy i rozwalimy sobie kolano, to po coś. Może chociażby po to, żeby zauważyć coś, co było obok...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki