- Praca w Ośrodku Pomocy Społecznej musi być bardzo trudna - fizycznie i psychicznie. Potrafiłaby pani pracować jak Miki?
- Myślę, że trzeba mieć predyspozycje do tego rodzaju pracy: mieć odporność, być bardzo pozytywnie nastawionym do ludzi, do świata. Nie wiem, czy byłabym w stanie wytrzymać tyle emocji, mierzyć się wciąż z ludzkim cierpieniem.
- Przyglądała się pani działalności osób związanych z pomocą społeczną?
- Czasu na to było jak zwykle za mało, ale w trakcie pracy na planie miałam spotkanie w Ośrodku Pomocy Społecznej. Historie, które usłyszałam, były bardzo poruszające, a samo spotkanie inspirujące.
- Jaka jest Miki?
- Wciąż się miota. Zastanawia się, czy jej praca ma sens. Poznajemy ją w pierwszym odcinku, gdy zaczyna mierzyć się ze swoją pracą. Zostaje zaatakowana przez męża swojej podopiecznej. Jest w szoku. Chce rzucić wszystko i uciec jak najdalej.
- Każdy odcinek "Głębokiej wody" to oddzielna historia. Który był dla pani najbardziej wzruszający?
- Najbardziej poruszyła mnie historia mojej podopiecznej Edyty i jej męża. Ten wątek przewija się przez kilka odcinków, zajął mi najwięcej czasu. To temat agresji w rodzinie. Mąż Edyty jest w więzieniu, wychodzi, potem do niego wraca. Ta historia ciągle się powtarza.
- Jak zachęciłaby pani widzów, by oglądali serial?
- Rozmawiamy teraz o tym, że ten serial jest smutny, i ten ton nie zachęca do oglądania. A przecież nie o to chodzi. "Głęboka woda" to przede wszystkim serial inny niż te, do których widz jest przyzwyczajony. Daje do myślenia, zmusza do refleksji, a taka jest powinność telewizji.
niedziela, 21.10, TVP 2