Katarzyna Skrzynecka jest bardzo szczęśliwa u boku swojego męża Marcina Łopuckiego. Para wspólnie wychowuje córkę Alikę. Rodzina bardzo często wyjeżdża razem na wakacje, najczęściej za granicę. Kilka lat temu postanowili spędzić Wielkanoc w malowniczej wsi na Podhalu.
Skrzynecka brutalnie przekonała się, jak mieszkańcy Bukowiny Tatrzańskiej celebrują świąteczne tradycje. Jako mieszkanka stolicy zdążyła już zapomnieć, jak wygląda prawdziwy śmigus-dyngus. Grupa młodych chłopaków przyczaiła się i zaatakowała ją kubłami lodowatej wody.
- Miałam taką przygodę, która dała mi popalić w Wielkanoc, ale okazała się nauczką. Tylko raz spędzałam z rodziną święta poza domem. Wyjechaliśmy wtedy do Bukowiny Tatrzańskiej. Zapomniałam wówczas, że śmigus-dyngus na wsi wygląda zupełnie inaczej niż w mieście, gdzie co najwyżej można liczyć na oblanie jakąś strzykawką czy inną równie małą psikawką. Wyszłam na spacer z psem na łąkę, a tam dopadli mnie przyczajeni gdzieś za gospodarstwem młodzi chłopcy z trzema wiadrami lodowatej wody. Zlali mnie od stóp do głów, co przypłaciłam potem zapaleniem oskrzeli – wspomina Skrzynecka w rozmowie z Faktem.
Od tamtej pory aktorka spędza święta z rodziną w domowym zaciszu. A u was jak wygląda śmigus-dyngus?
Polecany artykuł: