Kim była Maria Reimann? Role, książki, kariera
Maria Reimann nie żyje. Kobieta w swoim 41-letnim życiu imała się wielu zajęć. Wszyscy uważali ją za niesamowitą pełną energii i pasji osobę. Kim była Maria Reimann? Przede wszystkim pochłaniała ją kariera naukowa. Pracowała w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej na Uniwersytecie Warszawskim i była współzałożycielką Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW. Maria Reimann napisała wiele fachowych artykułów i książek. Najbardziej znana to chyba "Nie przywitam się z państwem na ulicy". Była także współredaktorką książek "Dzieci i zdrowie. Perspektywa childhood studies" i Zespół Turnera. Głosy i doświadczenia". Na uczelni zarówno pracownicy, jak i studenci byli pod wrażeniem jej zaangażowania. Maria Reimann była także aktorką. Portal Filmpolski.pl wymienia jej dwie role: Mai w etiudzie szkolnej "Kiedy obróci się dym" i matki Miki w filmie "Anatomia". Maria Reimann kochała morze. To właśnie ono zabrało ją z tego świata.
Maria Reimann syn. "Franek czasem mi pomaga, na przykład w znajdowaniu przystanków"
Maria Reimann była także matką mocno zaangażowaną w wychowanie swojego syna. O swoim macierzyństwie opowiadała w magazynie "Wysokie Obcasy Extra". Jako że była osobą niedowidząca, musiała zmagać się z pewnymi barierami. - Do typowych zmartwień rodziców dochodzą mi dwa dodatkowe lęki. Pierwszy dotyczy parentyfikacji, czyli odwrócenia ról, gdy to dziecko opiekuje się rodzicem, przejmuje na siebie obowiązki, które je przerastają. Franek czasem mi pomaga, na przykład w znajdowaniu przystanków, mówi mi, kiedy światło jest zielone. W pewnym momencie zaczęło mnie to martwić. Skonsultowałam się z psycholożką, która mnie uspokoiła. Powiedziała, że to nie jest tak, że dziecko w ogóle nie może pomagać rodzicowi. Problem jest wtedy, kiedy dziecko niesie ciężar ponad siły i wszyscy udają, że nic specjalnego się nie dzieje. Tylko oczywiście człowiek nigdy nie może być pewien, co oznacza "ciężar ponad siły. I był drugi problem – lęk o Franka - wyznała aktorka. Jej syn grał w piłkę w klubie i Maria Reimann ubolewała nad tym, że nie może oglądać jego meczów.
W naszej galerii pod artykułem prezentujemy zdjęcia z pogrzebu Barbary Borys-Damięckiej
Było mi potwornie smutno, że nie mogę ich widzieć. Próbowałam śledzić go na boisku przez lornetkę, ale to nie miało sensu, bo widzisz dziecko, a nie mecz. Były różne próby, mój tata kupił mi tablet, żebym mogła sobie powiększać grę, aż w końcu Franek powiedział: „Wiem, że nic nie widzisz na tych meczach, nie musisz przychodzić".