Kim Kardashian została napadnięta w Paryżu w nocy z niedzieli na poniedziałek. Tak zakończył się jej udział w paryskim Tygodniu Mody. Niestety informacja ta nie była internetowym wirusem. Kim Kardashian faktycznie została związana i okradziona. Co najgorsze w tej historii - napastnicy grozili jej bronią. Francuska policja od razu zajęła się tą sprawą. Jednak wszyscy zadawali sobie pytanie, gdzie była ochrona gwiazdy. Jak się okazuje obecny ochroniarz Kim, Pascal Douvier, był nieobecny podczas napadu, gdyż towarzyszył Kourtney i Kendall w oddalonym o 2 kilometry klubie nocnym Arc. Mężczyzna został przesłuchany, ale jest poza kręgiem podejrzanych o współudział. Ochroniarz Kim Kardashian skomentował całą sytuację i zapowiedział zemstę na bandytach.
-Wydarzenia z Paryża były jedną z najbardziej obrzydliwych rzeczy, jakie kiedykolwiek widziałem i słyszałem - powiedział. - Mamy doradców, mamy wskazówki i znajdziemy was! To mogę wam obiecać... zadarliście z niewłaściwą osobą! - groził Douvier.
Mimo pogróżek ochroniarza, fani celebrytki, wciąż mają do niego pretensje. Internauci zarzucają mu, że bardziej dba o swój wizerunek niż o bezpieczeństwo sławnej klientki. Faktem jest, że Douvier od czasu, gdy pracuje dla Kardashianów stał się prawdziwą gwiazdą. W mediach społecznościowych często chwalił się swymi treningami. Po napadzie na Kim Kardashian ochroniarz zablokował wszystkie konta społecznościowe. Teraz liczy na to, że nie straci pracy.
Tuż po napadzie Duvier towarzyszył Kim w powrocie do USA. Celebrytka dołączyła do męża Kanyego Westa, który przerwał swój koncert po tym, jak dowiedział się o napadzie na żonę.