Kinga Rusin mogła zginąć podczas lotu helikopterem! "Zaproponował nam lot z otwartymi drzwiami" Wiele ryzykowała
Kinga Rusin najwyraźniej jest wielbicielką ekstremalnych przeżyć! Podzieliła się z fanami mrożącą krew w żyłach opowieścią z luksusowych wakacji. Kto jednak myśli, że była żona Tomasza Lisa zajmowała się tam sączeniem drinków z palemką, czy wypoczynkiem w ozdobnych wnętrzach, ten jest w grubym błędzie. Dziennikarka zdecydowała się w miejsce typowo letnich atrakcji zafundować sobie nieco większą dawkę adrenaliny.
Jej wyśrubowane oczekiwania spełnił dopiero ekstremalny, godzinny lot helikopterem nad parkiem narodowym Nitmiluk. Samolot należał wcześniej do japońskiej policji! Pilot nie omieszkał także zgodnie z zapowiedzią zadbać o to, aby podniebna wycieczka na długo pozostała w pamięci pasażerów. Lecieli...z otwartymi drzwiami.
Ekstremalny, godzinny lot helikopterem Bell, z otwartymi drzwiami (!), nad parkiem narodowym Nitmiluk. Bell należał wcześniej do… japońskiej policji. Nasz pilot, Dylan, był wyraźnie z tego dumny. Zaproponował nam lot z otwartymi drzwiami (na co przystaliśmy nie zdając sobie sprawy z ryzyka) i w czasie lotu zademonstrował nam nawet kilka "akrobatycznych" możliwości - pisała na swoim koncie na Instagramie uszczęśliwiona Kinga Rusin.
Helikopter przeleciał tuż nad kanionem rzeki Katherine, jej wodospadami oraz 13. wąwozami z prędkością ponad 200 km/h. Przy ekstremalnych przechyłach na boki (po to, żebyśmy lepiej widzieli?), praktycznie „wisieliśmy” w pasach bezpieczeństwa, przytrzymując się mocno rękami za górne uchwyty. Wysunięcie ręki z telefonem poza kabinę groziłoby jego utratą i prawdopodobnym uszkodzeniem wirnika, o czym Dylan wcześniej nas poinformował, takim tonem jakby … zamawiał kawę - jak widać, nie był to pierwszy lot pilota z ekipą mocno przywiązaną do social mediów.
Już po minucie od startu zastanawialiśmy się przez chwilę nad wcześniejszym lądowaniem, żeby przynajmniej zamknąć drzwi. Adrenalina, widoki i jedyne w swoim rodzaju przeżycia pozwoliły nam jednak wygrać z obawami. Na szczęście! Bo to było warte tych kilku kropli potu i podwyższonego ciśnienia! - relacjonowała wprost ze słonecznej Australii rozemocjonowana Kinga Rusin. Chwile grozy najwidoczniej nie robią na niej większego wrażenia!
Jak wygląda bajkowe życie Kingi Rusin? Prezenterka chętnie zwiedza egzotyczne lokalizacje! Więcej zobaczycie w naszej galerii zdjęć poniżej.