"Agenta" był dla Kingi Rusin przygodą życia. Dziennikarka o szczegółach pracy na planie show opowiedziała w wywiadzie dla magazynu "Viva". Okazuje się, że dziennikarka mimo tego, że była prowadząca, to nie wiedziała, kto jest agentem.
- Nie chcę wiedzieć, kto jest agentem. Bo mogę się z tym zdradzić. Poza tym ja też chcę się bawić - czytamy w "Vivie".
I faktycznie odgadywanie, kto jest agentem, okazało się największą frajdą. Kinga wraz z resztą ekipy programu robiła zakłady. Warunkiem wejścia do gry była... butelka wina. Niestety prezenterce nie udało się dobrze wskazać agenta.
- Myśmy się tak wciągnęli w tę grę, że zrobiliśmy zakłady bukmacherskie w ekipie. Pomyślałam, że wygram parę butelek dobrego winka. Obstawiłam, jakież było moje zdziwienie, jak mój agent odpadł. Ta gra polega na kombinowaniu i potwornym oszukiwaniu. Trzeba oszukiwać swoich przyjaciół. Oni byli w takim Matrixie, kamery towarzyszyły im 24 godziny na dobę. W moim telefonie komórkowym jest tyle zdjęć, mam taki zestawik na lepsze czasy - ekscytowała się Rusin w "Dzień Dobry TVN".