Oto kolejny fragment bestsellerowej pozycji wydawnictwa Muza S.A. "Co z tym życiem?".
fragment książki:
KINGA: Wiesz, z dzieciństwa pamiętam, jak babcia często mówiła do mamy, że w naszej rodzinie kobiety wcześniej czy później zostają same i muszą sobie bez niczyjej pomocy z tą samotnością poradzić. To mi ciągle brzmi w uszach, trochę jak ponura przepowiednia, bo zdanie to zawsze padało w trudnych, kryzysowych momentach, jakby miało dawać siłę mimo przeciwności losu, a jednocześnie odbierało nadzieję na coś innego i bardziej pozytywnego w życiu. Widzisz, ja też jestem naznaczona...
Czytaj też: Kinga Rusin: Chciałam skoczyć z okna
MAŁGOSIA: Ale też świadoma. Wtedy nie działa to jak samospełniająca się przepowiednia.
KINGA: Żarty żartami, ale według mnie słowa miewają moc sprawczą i determinują pewne zachowania. Tak sobie myślę, że w relacjach, kiedy nie miałam już siły ani ochoty na walkę o utrzymanie związku, to zdanie babci wracało do mnie jak bumerang. Po co walczyć, po co analizować, przeżywać - przecież i tak jestem predestynowana do samotności, przecież i tak sobie poradzę w pojedynkę, tak jak mama, babcia, wcześniej prababcia, która swojego męża przeżyła o trzydzieści pięć lat, podobnie zresztą jak jej matka. Taka rodzina, co poradzić... I jeszcze jedno ci powiem, chciałabym ten tajemny krąg przerwać, chciałabym dać moim córkom nadzieję na szczęśliwe partnerskie życie w związku. Nigdy im nie powiedziałam, że ciąży na mnie jakaś klątwa. Denerwuję się, jeżeli w ich obecności zaczyna o tym mówić moja mama. Ucinam te dyskusje. Racjonalnie podchodząc do sprawy, uważam, że to zabobony, że tak po prostu ułożyło się życie kobiet w mojej rodzinie. Ale są chwile, kiedy zastanawiam się, czy jednak coś nie jest na rzeczy.
Przeczytaj koniecznie: Kinga Rusin: Śniła mi się wojna