Kinga Rusin to uznana prezenterka telewizyjna i dziennikarka. Ceni swoją pracę i pozycję, jaką osiągnęła. Okazuje się, że od zawsze to miało dla niej znaczenie - nawet wtedy gdy planowała założenie rodziny razem z Tomaszem Lisem.
W wywiadzie udzielonym "Plejadzie" Kinga Rusin przyznała się, że nigdy nie stawiała siebie na dalszym planie. Wiele kobiet ma takie zakusy - gdy na świat przychodzą dzieci, zapominają o sobie i swoich potrzebach. Dziennikarka podchodzi do tego bardziej zdroworozsądkowo.
"Nigdy do końca nie zeszłam na drugi plan. Zawsze szukałam sobie zajęcia. Urodziłam moją starszą córkę Polę, ale cyrklowałam tak, że jak zajdę w ciążę i będę na Oscarach, to żeby jeszcze nie było widać, albo już urodzić, żeby móc pojechać. Dziś też myślałabym takimi kategoriami. Byłam na Oscarach w trzecim miesiącu ciąży (…)" - powiedziała "Plejadzie".
Prezenterka przyznała się również, że ślub brała w sukience... komunijnej. Okazuje się, że zrobiła to z powodów finansowych "Nie miałam pieniędzy, żeby sobie kupować Bóg wie jaką sukienkę. Ona była z wypożyczalni sukien ślubnych, ale byłam strasznie chuda, że suknie ślubne były za duże" - przyznała.