Przypomnijmy: Kinga Rusin chciała wyjść na światową, a wyszło niestety, nieco zaściankowo. W długim wpisie na Instagramie zdradziła kulisy prywatnej imprezy hollywoodzkich gwiazd, pisząc nieskromnie, że „przyćmiła Beyonce”, nie chciała założyć kapci, tylko paradowała w szpilkach. Dziennikarka TVN-u natychmiast została uznana przez internautów za wścibską kobietę, a zagraniczne media napisały o niej nawet, że jest z Rosji.
Kinga Rusin chciała się przylansować z Adele. Gigantyczna wpadka
Internauci nie mają litości dla Rusin. Najlepsze memy
Afera z wpisem zatoczyła koło, Rusin postanowiła opublikować pewne wyjaśnienie, w którym napisała, że zdjęcie powstało „za zgodą” Adele, o co naprawdę nietrudno – wszak artystka otwarcie pozowała do fotografii. Mimo to podczas imprezy obowiązywał zakaz fotografowania.
Pudelek zaczął więc drążyć, czy dziennikarka otrzymała od agentów z Hollywood jakieś ostrzeżenia, a może nawet pisma sądowe. Podobno do redakcji docierają plotki z kilku źródeł, mówiące o tym, że sprawę zaczęto roztrząsać na międzynarodowym poziomie korporacji Discovery, która jest właścicielem TVN-u.
- Nie mamy informacji na ten temat. Gdyby prawdą było, że takie pismo wysłano, Grupa TVN/Discovery poinformowałaby Panią Kingę Rusin o tym natychmiast, a to nie nastąpiło – powiedział serwisowi Marek Kujawa, pełnomocnik dziennikarki, a prywatnie jej partner. Pytanie dotyczyło pisma od menedżera Beyonce, nie wiadomo więc, czy stosownego zażalenia nie złożył ktoś inny.
Co więcej, Pudelek podaje informację, jakoby Kinga Rusin… kupiła sobie wejściówkę na „światową” imprezę. Wydała niemało, bo aż 30 tysięcy dolarów, czyli… 100 tysięcy złotych.
Z pewnością się opłaciło, bo o Rusin usłyszał nagle cały świat, nawet jeśli ktoś wziął ją za Rosjankę. Pytanie tylko, jak ma się to do zdrowego i purytańskiego więc trybu życia, który promuje Kinga Rusin?