Agnieszka Kotulanka miała wszystko: męża, dzieci, karierę. W jej życiu szczęście przeplatało się z porażkami. Była żoną aktora Jacka Sas-Uhrynowskiego. Para miała dwoje dzieci: syna Michała (ur. 1985) i córkę Katarzynę (ur. 1987). Rodzina wyjechała do Kanady pod koniec lat 80. Niestety małżeństwo rozpadło się po 12 latach wspólnego życia. Los dał jej jednak sławę, która zaczęła się, gdy aktorka powróciła do grania po dłuższej przerwie.
Kim była Agnieszka Kotulanka?
Była aktorką telewizyjną i teatralną. Wykonywała również piosenkę aktorską. Ukończyła studia na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Po ukończeniu szkoły pojawiła się w epizodycznych rolach w serialu Jana Łomnickiego "Dom". Wielka sława rozpoczęła się w 1997 roku, gdy Kotulanka dołączyła do obsady serialu "Klan". Artystka otrzymała nawet Telekamerę dla najlepszej polskiej aktorki (2000 rok). Spotkała ją straszna śmierć. Gwiazda stoczyła się przez nałóg. Po uśmierceniu jej postaci w "Klanie", widziano ją na ulicach w strasznym stanie. Tak wyglądały ostatnie chwile jej życia i śmierć.
ZOBACZ: Syn jednak odprowadzi go do grobu? Po dwóch tygodniach od śmierci podano szczegóły pogrzebu Krzysztofa Kowalewskiego
Gwiazdor "Klanu" wspomina alkoholowe wpadki Agnieszki Kotulanki na planie
Tomasz Stockinger wspomina ostatnie lata Kotulanki na planie serialu "Klan". Przyznał, że była uzdolnioną artystką: - Przede wszystkim była bardzo dobrą aktorką, to jest bezsprzeczne. Wszyscy ją za to podziwiali. Wszystko miała. Nie tylko talent, ale też urodę, rodzinę, dzieci, przyjaciół, publiczność. Dalej mogła z nami pracować i być z nami przez ten czas - opowiadał w "Fakcie". Alkohol odebrał aktorce formę. Przychodziła na plan rozkojarzona, czasami całkowicie niezdolna do pracy, aż w końcu przestała się pojawiać. Stockinger z żalem przyznaje, że wszyscy na planie to widzieli i nawet przymykali oko na jej wpadki: - Wszyscy o nich wiedzieli, a ona ich nie przezwyciężyła. Wielka szkoda. To się działo przez tyle lat na naszych oczach i ona nie mogła zawrócić z tej drogi. No niestety jakiś procent ludzi nie daje rady. I padło też na Agnieszkę. Na tym polega cała groza choroby alkoholowej. To nie są igraszki, to jest choroba śmiertelna i tak się okazało w przypadku Agnieszki. No cóż. Wielki żal pozostał.