Popularny artysta i jego sąsiedzi mieszkający w częstochowskiej dzielnicy Lisiniec mają dosyć cuchnących oparów, które powodują u nich ból głowy i nudności. - Smród jest taki, że mam odruchy wymiotne. Mój przyjazd do domu kojarzy się z czymś potwornym, nie da się wywietrzyć mieszkań ani wyjść na dwór, tak capi - piosenkarz zatyka nos.
- Tu nie da się żyć! Nie chcemy takiego smrodu - mówi Klepacz, który problemem obrzydliwego fetoru bezskutecznie próbuje zainteresować władze miasta.
Klepacz i mieszkańcy ulicy Bieszczadzkiej muszą wytrzymywać makabryczny smród siarkowodoru już od sześciu miesięcy. Fetor czuć w powietrzu i rano, i wieczorem. - To nie do wytrzymania! - mówi wokalista Nieżywych Schabuff, który mieszka na Lisińcu razem ze swoją rodziną. Najgorsze jest jednak to, że ludziom mieszkającym w pobliżu wyrobiska zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo, bo siarkowodór to trujący gaz. Może prowadzić nawet do niedotlenienia mózgu. Większe stężenie siarkowodoru powoduje zatrzymanie oddechu, utratę przytomności, a nawet śmierć przez uduszenie w ciągu zaledwie kilku minut.
I choć artysta i inni mieszkańcy osiedla boją się o swoje zdrowie, a nawet życie, to wojewódzki inspektorat sanitarny stwierdził nieznaczne przekroczenie normy poziomu siarkowodoru i nakazał właścicielowi wyrobiska wypompować ścieki. - Ostatnio do mojego dziecka i czterech innych dzieci przyjechało tutaj pogotowie - mówi Olek Klepacz. Urszula Mielczarek (54 l.), babcia 5-letniego Kacpra i 3-letniego Oskara, również jest przerażona. - Przez ten smród nie da się oddychać, moje wnuki chorują, od kilku miesięcy nie chodzą do przedszkola - żali się kobieta.