Ponad miesiąc temu w aucie gwiazdora serialu "Na dobre i na złe" policja znalazła prawie 8 gramów marihuany. Aktor twierdzi, że ktoś mu podrzucił narkotyki i nie wiedział, że znajdują się one w samochodzie. Prokuratura chce się przekonać, czy B. mówi prawdę. - W związku z tym, że Marek B. twierdzi, że zawiniątko z badaną substancją ktoś mu podrzucił, chcemy stwierdzić, czy na opakowaniu są ślady biologiczne Marka B. - tłumaczy prokurator Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Ze względu na niewielką ilość musieliśmy zdecydować się tylko na jedno badanie: genetyczne albo daktyloskopowe. Wybraliśmy genetyczne ze względu na większą szansę uzyskania pozytywnego rezultatu - dodaje Nowak.
Zobacz też: Kobyłka. W strzelaninie ucierpieli Dariusz i Marek B.
Nieraz mówił znajomym, że sprawa zostanie umorzona
Tego na pewno nie spodziewał się gwiazdor seriali. Nieraz mówił znajomym, że sprawa zostanie umorzona. Do tej pory był przekonany, że prędko o całym zajściu zapomni. Niestety, jeśli na zawiniątku z marihuaną zostaną znalezione ślady biologiczne aktora, będzie to dowód na to, że miał on narkotyki w ręku. Podważy to jego linię obrony, że nie wiedział o tym, że paczuszka jest w aucie.
Według informacji "Super Expressu" Marek kupił marihuanę na planie "Na dobre i na złe", a więc musiał mieć kontakt z zapakowaną w folię marihuaną. Ale to już potwierdzą badania genetyczne...
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail