- Poznali się państwo w 1996 roku podczas Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. To była miłość od pierwszego wejrzenia?
M.K.: - W moim przypadku na pewno. Od razu zwróciłem uwagę na piękną dziewczynę spacerującą pod Krokwią. Zaprosiłem Paulinę na grzane wino, potem na łyżwy. Już wtedy się zakochałem. Wiedziałem, że wpadłem na dobre.
P.K.: - Mnie też Maciej od razu się spodobał. Wyraźnie coś nas do siebie ciągnęło. Może to, że oboje jesteśmy spod znaku Wodnika. Świetnie nam się rozmawiało. Mieliśmy nie tylko wspólne tematy o książkach i muzyce, ale też upodobania, zwłaszcza sportowe. Dlatego wcale mnie nie zdziwiło, że Maciek oświadczył mi się podczas prze- jażdżki konnej. To było takie romantyczne!
- Podobno przeciwieństwa się przyciągają. Czy to, że macie tyle wspólnego, nie stało się nudne po latach?
P.K.: - Nie jesteśmy dokładnie tacy sami i przewidywalni. Sporo nas łączy, ale nie oznacza to, że nie ma między nami żadnych różnic. Na przykład oboje lubimy dużo czytać i słuchać muzyki, ale to nie jest ta sama muzyka i nie są to te same książki. Nie jest też tak, że zawsze i we wszystkim się zgadzamy. Zanudziłabym się z mężczyzną, który tylko mi przytakuje i zmiata pyłek spod mych stóp (śmiech).
M.K.: - A ja nie wyobrażam sobie życia z kobietą, która byłaby na każde moje skinienie. Paulina ma charakterek. Bywa, że rozstawia po kątach mnie i naszych synów.
- A kto jest głową rodziny?
M.K.: - Ja jestem głową, ale to Paulina jest szyją, która nią kręci (śmiech).
- Wyglądacie na parę, która dopiero się poznała i wciąż przeżywa swoje pierwsze uniesienia. Naukowcy jednak twierdzą, że zauroczenie trwa nie dłużej niż 18 miesięcy, a potem to już tylko przyjaźń i rutyna...
P.K.: - Absolutnie nie zgadzam się z tą teorią. Owszem, przyjaźnimy się, ale przede wszystkim się kochamy. To prawda, że teraz nasza miłość jest inna niż w pierwszych latach - bardziej dojrzała, bogatsza i dzięki temu piękniejsza.
- Chyba nie zawsze jest tak sielankowo?
P.K.: - Pewnie, że nie. Czasami się ostro kłócimy. Kiedy mamy całkiem odmienne zdania w jakiejś sprawie, to może pójść nawet na noże (śmiech).
M.K.: - O tak! Paulina potrafi pokazać pazurki, ale to dobrze, dzięki temu nie jest nudno.
- Jesteście rodzicami dwóch wspaniałych synów, Julianka i Franka. Staracie się poświęcać im każdą wolną chwilę. Jednocześnie oboje jesteście bardzo aktywni zawodowo. Czy znajdujecie jeszcze czas wyłącznie dla siebie?
P.K.: - Jak najbardziej. Jesteśmy przykładem tego, że im więcej ma się obowiązków, tym więcej czasu. Jak się wszystko dobrze zaplanuje, to czas zawsze się znajdzie.
M.K.: - Paulina jest mistrzynią planowania. Nie wiem, jak jej się to udaje, ale zawsze potrafi wiele rzeczy przewidzieć. Jak wtedy, kiedy leciałem służbowo do Finlandii, a ona kupiła mi ogromną czapę uszatkę, żebym tam nie zmarzł. Nie chciałem jej brać, bo była taka wielka, no i wyglądałem w niej trochę cudacznie. Ale na miejscu okazała się bardzo przydatna. Moja żona jest poza tym bardzo konsekwentna. Kiedy wieczorem wszyscy siedzimy przy kolacji i ona pyta, jak nam minął dzień, to nigdy nie zadowoli się zdawkowym "OK". Musimy szczegółowo zdać jej relację z tego, co robiliśmy.
- Wasza recepta na miłość?
P.K., M.K.: - Kochać jeszcze mocniej! Co roku o tej porze wracamy do Zakopanego, żeby świętować rocznicę naszego poznania. I za każdym razem przekonujemy się, że jest nam ze sobą coraz lepiej.
Paulina i Maciej Kurzajewscy
Ona: dziennikarka i prezenterka telewizyjna oraz radiowa. Wraz z mężem pracowała w kanale Wizja Sport. Prowadziła też program "Pytanie na śniadanie". Jest autorką książki "Mama i tata to my!"
On: dziennikarz sportowy i prezenter telewizyjny. Prowadzi popularny show "Kocham Cię, Polsko!" oraz program "Pytanie na śniadanie". W 2009, 2010 i 2011 roku otrzymał Telekamerą w kategorii najlepszy dziennikarz sportowy.