Komornicy niszczyli mi życie

2009-12-29 2:30

By nie pójść do wojska, został nauczycielem. Potem był organistą, stroił fortepiany, grał na weselach. Zarabiał na syna, żonę. I kiedy wydawało się, że wreszcie rozkręci interes, licytowano jego majątek... Tylko "Super Expressowi" Sławomir Świerzyński opowiada, jak żył zanim założył zespół dancingowy.

Rok 1981. Kończę szkołę. Marzę, by być producentem instrumentów muzycznych, ale takiej szkoły nie ma. Na studia nie chcę pójść. - Trudno, idę do wojska - pomyślałem. Wtedy zaoponowała mama. - Będziesz nauczycielem - bo wtedy nauczycieli nie brali do woja. Poszedłem pracować do szkoły i okazało się, że świetnie się w niej odnajduję. Miałem chór na 80 osób, dostałem pod opiekę harcerstwo, jeździłem na festiwale.

- Panie Sławku, musi pan iść na studia! No, jeśli nie na studia, to choć do studium nauczycielskiego - prosił mnie dyrektor. Poszedłem na nauczanie początkowe, bo było najłatwiejsze. Ale przyszedł 1983 r., reguły się zmieniły i musiałem pójść w kamasze. Szczerze powiem, nie ma co opowiadać. Wojsko to dziwna instytucja. Poligonu na oczy nie widziałem, byłem w orkiestrze. Grałem na weselach, a dowódca zgarniał zapłatę. Po wojsku wróciłem do szkoły i choć kochałem szkołę, te dzieci, nie mogłem już być nauczycielem. Ożeniłem się, będąc w wojsku. Musiałem zarobić na syna i na żonę. Dodam, że ona była moją uczennicą. Żartuję, że wszystko co najlepsze wziąłem ze szkoły. Żonę, mieszkanie.

Z tym ostatnim to dość zabawna historia. W Dniu Dziecka przyszedł dyrektor i mówi: - Panie Sławku, oddajemy dwa nauczycielskie bloki. Została kawalerka. Nie chce pan jej? Do dziś żona mówi, że to było naszych najszczęśliwszych 38 metrów. Harowałem, jak mogłem. Stroiłem pianina, byłem organistą w kościele, z byłymi uczniami założyłem zespół Bayer Full, graliśmy na weselach. Wyjechałem na zarobek do USA, ciotka mnie zaprosiła. Trochę tam grałem, ale głównie kosiłem trawniki. Wróciłem w 1989 r., choć wszyscy pukali się w głowę, że durny jestem. Ale ja tam nie mógłbym żyć...

W miejscowości Gąbin na Mazowszu otworzyłem dyskotekę. Nazwałem ją Bayer Full. Przez rok przynosiła zyski, ale potem prezes polskiego banku dał takie odsetki od kredytu, że ze 120 milionów oddałem 500 i jeszcze było za mało. Karne odsetki w skali miesiąca wynosiły wtedy 360 procent! Komorników miałem na karku 6 razy. Było już nawet tak, że żona bała się drzwi otwierać. Zajęli prawie wszystko... Tylko łóżeczek dzieci nie wzięli. Wtedy powiedziałem sobie: - Mam dość! I tak zacząłem grać na dancingach.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki