"Nazywam się Kora (Olga Sipowicz). Jestem piosenkarką, żoną, matką i babcią. Od trzech lat choruję na nowotwór jajnika. Przeszłam trzy poważne operacje oraz dwa kursy chemii" - zaczyna Kora swój list, który za pośrednictwem fundacji onkologicznej Aliva kieruje do wszystkich swoich fanów i chętnych do pomocy ludzi. "Od kilku dni biorę lek o nazwie olaparib. Jest to skuteczny przeciwnik w walce z nowotworem jajnika w jego czwartej fazie, obarczonego mutacją w genie BRCA. Niestety, nie jest w Polsce jeszcze refundowany. Mam nadzieję, że to się zmieni. Miesięczna dawka tego lekarstwa kosztuje 24 000 zł. Powinnam je brać do końca życia" - opisuje Kora swoją sytuację na stronach fundacji i zwraca się do ludzi z prośbą o darowizny.
Wokalistka od lat nie koncertuje, utrzymuje się z tantiem i występów w show "Must Be the Music". Choć do biednych nie należy, cena leku przerasta nawet ją.
"Jeżeli ktoś z Was nie zdecyduje się wpłacić na moją osobistą skarbonkę, to proszę o wsparcie innych osób, potrzebujących środków na walkę z rakiem." - apeluje Kora.
Skomplikowaną sytuację Kory i wielu innych pacjentów chorych na raka, którzy powinni brać nowy nierefundowany lek, opisywaliśmy już przed miesiącem. Brak leku oznacza dla nich nawrót choroby. Co dodatkowo komplikuje sytuację, jego kupno na własną rękę oznacza koniec leczenia na koszt NFZ. Pozostają ze swoją chorobą sami i do końca muszą leczyć się prywatnie. Tak jak wielu zainteresowanych, tak i my zwróciliśmy się z pytaniem o refundację do Ministerstwa Zdrowia. Do dnia dzisiejszego nie doczekaliśmy się jakiegokolwiek komentarza.
Tymczasem Kora i wiele innych osób mają nadzieję, że ta sytuacja chorych kiedyś się zmieni. Na razie muszą prosić o wsparcie finansowe.
Zobacz: Martyna Wojciechowska wzruszona chorobą Kory. Podróżniczka apeluje o pomoc dla piosenkarki