Jesienią ubiegłego roku zaczęto spekulować o złym stanie zdrowia Kory (63 l.). W styczniu wszystko stało się jasne.
- Kora walczy z chorobą nowotworową. Jest to nowotwór kobiecych spraw - powiedział "Super Expressowi" mąż artystki Kamil Sipowicz (61 l.). - Ta choroba jest jak loteria - dodał z obawą o ukochaną.
Teraz głos zabrała Kora:
- Przede wszystkim ja się potwornie źle czułam. I w tym okresie rzeczywiście nie chciało mi się żyć. Byłam potwornie słaba i zmęczona. To się ciągnęło całymi latami. Zjadłam tony proszków przeciwbólowych - wspomina Kora w wywiadzie dla magazynu "Pani".
Artystka nie lekceważyła jednak choroby. Badała się.
Zobacz: Must be the music 7. Kora na planie programu daje radę!
- Tylko po operacji okazało się, że ten rodzaj schorzenia, moja mobilność, moja elastyczność, joga wystarczyły, żeby choroba długo nie dawała o sobie znać. Mój lekarz, którego znam od lat, nie przeoczył tego, on to zlekceważył... - żali się Kora. - Nie zlecił przede wszystkim badań, które zleciła inna lekarka. Po tygodniu byłam na stole operacyjnym. Dlatego nieprawdopodobnie słabłam przez te wszystkie lata. Ból zginał mnie do ziemi - szczerze wyznaje wokalistka.
Artystka źle zniosła chemioterapię. - Zaraz po samej chemii niekoniecznie byłam dzielna. To ciężki czas - przyznaje.
Na szczęście Kora jest już zdrowa! - Teraz jest już czyściuteńko, wszystko się goi, nie mam jeszcze apetytu, ale i tak jem - mówi z ulgą.
Kora marzy, by wrócić na scenę, ale przyznaje, że w tej chwili nie jest to jeszcze możliwe. - Koncerty są bardzo energochłonne i trzeba mieć siłę. Może latem... Teraz nie miałabym mobilizacji, bo wiem, ile kosztuje mnie zejście po schodach z góry na dół, tam i z powrotem - mówi.
Kora nie traci jednak poczucia humoru. Zauważyła, że ostatnio rozgłośnie radiowe częściej grają jej utwory.
- Pewnie myślą, że umrę - śmieje się wokalistka.