Po tym jak Joanna Koroniewska zrezygnowała z roli w "M jak miłość" jej telewizyjna kariera wyhamowała. Częściej można było oglądać ją w teatrze. Scenarzyści serialu nie uśmiercili granej przez nią Małgosi Mostowiak i wysłali ją do USA z nadzieją, że kiedyś wróci (co jakiś czas zresztą ją do tego namawiają). - Proponują… bardzo często proponują. Raz na jakiś czas mam kontakt z panem Tadeuszem Lampką i cały czas mówię nieustannie to samo - że jestem aktorką, że chciałabym się rozwijać w swoim zawodzie - mówi w rozmowie z JastrząbPost.
Zobacz także: Zamachowski już zapomniał o Richardson?! Smutne wyznanie dziennikarki
Koroniewska na pierwszym miejscu stawia teraz rodzinę, czyli męża i dwie córki: Janinę (12 l.) i Helenę (3 l.) - Chciałabym mieć wakacje. Często jest tak, że takie długie seriale kręci się właśnie w wakacje. W tym roku poświęciłam część wakacji na próby w teatrze i wiem, że już nie chcę tego robić dzieciom. Mam męża, który się realizuje zawodowo i nie mam z tym problemu. Dla mnie najważniejszą rolą, jest rola mamy. Miałam okres w którym miała trzy seriale, pięć spektakli i dwa programy. Przychodziłam najeść się, wychodziłam z domu i za każdym razem płakałam w poduszkę i mówiłam sobie: Nie chcę tak żyć - dodaje. - Nie wiem czy chciałabym wrócić do „M jak miłość”, to już tyle czasu minęło… ale nigdy nie mów nigdy, ale wydaje mi się, że musiałabym na tyle fajne inne rzeczy porobić, żeby pomyśleć, by przypomnieć się widzom - dodała.
Co ciekawe, 3 listopada aktorka i jej mąż pojawili się przed budynkiem w którym kręcono "M jak miłość". Czyżby chcieli coś zasugerować widzom?