W spektaklu "Kotka na gorącym blaszanym dachu" w warszawskim Teatrze Narodowym Kożuchowska gra jedną z głównych ról - Maggie. Po premierze sztuki znany krytyk teatralny, Jacek Wakar, napisał, że Małgosia wypadła tam płasko, a dramat granej przez nią bohaterki sprowadziła do wymiaru telenoweli. Na salonach mówiono, że recenzja załamała aktorkę, że ta uciekła z Warszawy i nie odbiera telefonów.
Czytaj też: Kożuchowska i Karolak chcą zarobić na Boskich jeszcze więcej! Co planują?
Jednak po tygodniu aktorka „ożyła”. Przekazała światu, co myśli na temat krytycznych głosów. - Tak, jestem załamana. Rwę włosy, łzy lecą mi ciurkiem, wyłączyłam telefon, lodówkę, pralkę i wszystko co łączy się z internetem, uciekłam z Warszawy, hen daleko do lasu, piję deszczówkę, śpię w szałasie obłożona listowiem, dygoczę, spod mchu wystaje mi jedynie głowa i ręka (prawa) do pisania...” - napisała na Facbooku Kożuchowska. Jednak, jak się okazało, krytyka przyniosła odwrotny skutek.
- Tak! Jestem załamana, bo... z powodu ogromnego zainteresowania "Kotką”, kolejnym osobom nie mogłam pomóc w zdobyciu choćby wejściówki na przedstawienie. Spektakl jest wyprzedany na dwa miesiące w przód. A więc...mimo mojego załamania, z godnością opuszczę szałas, żeby znów zagrać Maggie. I zrobię to z największą przyjemnością – śmiała się aktorka.
Polecamy: Górniak o śmierci Paula Walkera: atak drona albo zamach!