Sanktuarium w Studzienicznej na Suwalszczyźnie to jedno z najważniejszych miejsc dla wiernych z całej Polski. Setki pielgrzymów bierze udział w nabożeństwach w tamtejszym kościele, chcąc otrzymać boskie błogosławieństwo. Jednak tej niedzieli byli świadkami niemal cudu.
W kościele znalazł się sam Krzysztof Krawczyk z żoną Ewą, grupką przyjaciół i muzykami. Nagle duchowny zwrócił się do artysty...
- Ksiądz wywołał męża "do tablicy" i oczywiście poprosił, by go wspomógł. Mąż śpiewał a cappella. Były brawa. Potem razem zaśpiewaliśmy "Zdrowaś Maryjo" - opowiada "Super Expressowi" pani Ewa.
- Byliśmy w sanktuarium w Studzienicznej, bo zawsze w niedzielę chodzimy do kościoła. Zatrzymaliśmy się tam, bo akurat w tych stronach koncertowaliśmy. Odwiedziliśmy też mamę, która tu wypoczywa. Byliśmy również na grobach dziadków - dodaje Krawczyk.
Po mszy grupka wiernych otoczyła artystów. Chcieli podziękować za wzruszenia, jakie dostarczyła im ta msza. Krzysztof ze skromnym uśmiechem dziękował wszystkim. Tego dnia pielgrzymi na pewno nie zapomną.