Jakiś czas temu para zdecydowała porzucić Warszawę i przeprowadzić się na Podhale. Początkowo oboje byli bardzo pozytywnie nastawieni do pomysłu i przekonywali w wywiadach, że taka zmiana będzie bardzo korzystna również dla ich dzieci.
- Dla nas to bardzo ważne, żeby dzieci właśnie tutaj chodziły do szkoły. W miejscu, które jest bezpieczne, gdzie w każdym domu jest jakaś ciocia lub wujek, gdzie jest świeże powietrze, mniejszy pęd i żyje się spokojniej - mówił w jednym w wywiadów cytowanych przez "Na żywo" Sebastian Karpiel-Bułecka.
NIE PRZEGAP: Promocje Pepco, że szczęki Wam opadną. Ta koszule to arcydzieło! Tania i jakościowo petarda
Z biegiem czasu perspektywa bardzo długich dojazdów do studia "Dzień dobry TVN" zaczęła przerastać Paulinę Krupińską i coraz trudniej było jej to ukrywać.
- Wciąż doceniam tę podhalańską przestrzeń i naturę, ale im bliżej przeprowadzki, tym bardziej mentalnie się boję i nie jestem już taką bohaterką. Perspektywa długich dojazdów do pracy jest dla mnie przerażająca... - mówiła Paulina Krupińska.
Tygodnik donosi, że prezenterka "Dzień dobry TVN" ostatnio zupełnie zmieniła zdanie i nie ma najmniejszego zamiaru przeprowadzać się na Podhale.
- W związku pary znów zapanowała nerwowość - czytamy w gazecie.
NIE PRZEGAP: Jasnowidz Jackowski w strasznej przepowiedni na 2022 rok. PiS odda władzę?! Padła konkretna data
Ponoć Sebastian Karpiel-Bułecka jest już tak bezradny, że zdecydował się zaangażować w sprawę rodziców Pauliny. Ta jednak nie ma zamiaru opuścić stolicy, w której pracuje.
- Wcześniej uważała, że dojazdy są najmniejszym problemem. Sądziła, że uda się jej w taki sposób ustalić grafik, że będzie spędzała 2-3 dni w Warszawie, a potem wróci w góry. Dzisiaj wie, że nie jest to takie proste. Pracuje z wieloma osobami i musi być elastyczna. Lubi mieć wszystko zaplanowane, poukładane, by o nic się nie martwić. Tymczasem sama myśl o dojazdach potęguje w niej lęki i obawy - czytamy w "Na żywo".