Twój występ na Eurowizji w Turynie zbliża się wielkimi krokami. Czy odczuwasz na plecach powiew konkurencji?
Nie traktuję innych uczestników Eurowizji jak rywali. Spotykając się z nimi niedawno przy okazji koncertu w Londynie nie odczułem rywalizacji między nami. Wszyscy byli zadowoleni, uśmiechnięci i serdeczni. Każdy z nas ma świadomość, że dane jest mu wziąć udział w naprawdę fajnym wydarzeniu i każdy ma taką samą szansę, żeby swój talent pokazać na arenie międzynarodowej. Bardzo doceniam, że dostałem taką szansę. Udało mi się nawet zaprzyjaźnić z wykonawcami z Czech, Ukrainy, Anglii i Australii. Bardzo prawdopodobne, że w przyszłości z kimś z nich nawiążę współpracę.
Nie ukrywasz, że intensywne przygotowania do występu we Włoszech od kilku tygodni pochłaniają niemal cały Twój czas. Bliscy nie mają ci za złe, że za bardzo skupiasz się na muzyce?
Przygotowania do Eurowizji pochłaniają mnie bez reszty, ale zawsze znajdę czas, żeby zadzwonić do rodziny i z nimi porozmawiać. Rodzina zawsze jest na pierwszym miejscu, a potrzebuję jej wsparcia i nawet krytyki.
Czy to właśnie dziadek, który ma ogromne sukcesy na scenie operowej jest twoim największym krytykiem?
Jestem otwarty na to, żeby dziadek mnie krytykował, ale najwięcej krytyki dostaję od mamy… Kocham ją i szanuję, bo jest jak najbardziej szczera ze mną. Jak coś mi nie wyjdzie to mi od razu powie… Dziadek jest zawsze uprzejmy i pozytywny i on woli bardziej mówić o dobrych aspektach. Też nie odpuszcza złych momentów, ale częściej słyszę od niego o pozytywnych rzeczach, a mama bardziej krytykuje, żebym wiedział nad czym pracować, abym mógł później to poprawić. Zawsze czekam na tę radę i krytykę od nich.
Czy rodzina znająca się na muzyce tak dobrze jak twoja, to dla ciebie błogosławieństwo czy przekleństwo?
Mam dużo szczęścia, że tata grał w Różach Europy, że dziadek jest wielkim polskim tenorem. To mi raczej pomaga. Oni bardzo mnie wspierają i motywują. Podpowiadają, co jeszcze mogę robić z głosem, żeby dążyć do perfekcji. Wiedzą, co mogę poprawić i pomagają mi kiedy mogą.
W „The Voice of Poland” zaprzyjaźniłeś się ze swoim trenerem Michałem Szpakiem. Mieliście w planach wspólny projekt muzyczny. Od finału programu minęło już półtora roku, ale nie stworzyliście nic razem. Czy to już przeszłość?
Życie trochę zweryfikowało nasze zamiary. Każdy zajął swoją pracą. To jest kompletnie zrozumiałe. On robi swoją płytę i ma sporo na głowie, ale wiem, że trzyma za mnie kciuki i dobrze mi życzy. Może kiedyś przyjdzie jeszcze czas na jakiś wspólny projekt.
Rozmawiała Martyna Rokita