Pandemia koronawirusa stała się faktem. Coraz więcej potwierdzonych przypadków w Polsce. Władze zapewniają jednak, że szpitale są świetnie przygotowane. Tymczasem gwiazda popularnych seriali TVP: "Komisarz Alex" i "M jak miłość", Krystian Wieczorek ma na ten temat odmienne zdanie. Aktor sam zgłosił się do szpitala, nie chcąc zarażać kolegów i koleżanek na planie. Chciał być odpowiedzialny i ograniczyć możliwość ewentualnego rozpowszechniania wirusa. Jak się jednak okazało, testy na koronawirusa to według Wieczorka zwykła kpina. Do szpitala zostałem przyjęty tylko za wyraźną prośbę władz TVP, gdyby nie ich reakcja, siedziałbym z objawami w domu, modląc się o wyzdrowienie. We wtorek zostały mi pobrane wymazy i zaczęło się czekanie i brak jakiegokolwiek informowania. Na drugi dzień zamiast wyników przyszła pielęgniarka pobrać kolejny wymaz, bo okazało się, że laboratorium zbiło moje próbki - napisał Wieczorek na Instagramie.
Gwiazda „M jak miłość” utknęła w Azji. Wszystko przez koronawirusa
To jednak nie był koniec przygód aktora z badania na obecność koronawirusa. Na ostateczny wynik czekał 52 godziny! Przez ten czas nie wiedział czy jest chory i jak dalej potoczą się jego losy. Według niego czas oczekiwania to kuriozum, obnażające polskie władze. Zdaniem aktora personel medyczny o niczym nie informuje pacjentów, którzy trafiają do szpitala. Traktuje ich jak intruzów, którzy przeszkadzają. Tak właśnie poczuł się też Krystian Wieczorek. Na szczęście historia skończyła się happy endem, bo u aktora nie potwierdzono koronawirusa. Swój wpis na Instagramie Wieczorek usunął, ale jak przyznał, zdania nie zmienił.