Krystian Wieczorek opublikował na Facebooku osobiste wyznanie. Poruszył kwestię przemocy pod adresem studentów łódzkiej filmówki. Przypomnijmy, że cała afera rozkręciła się od zeznań aktorki "Ojca Mateusza", która ujawniła rażące przykłady molestowania studentów, m. in. pogryzienia, zmuszanie do zdjęcia stanika. Dla fanów wielu aktorów może to być szok, ale coraz więcej gwiazd zgłasza, że jest to chleb powszedni. Głos w sprawie zabrała Rektorka Szkoły Filmowej w Łodzi. W oficjalnym oświadczeniu czytamy, że nie ma przyzwolenia na zachowania opisane przez wyżej wspomnianą aktorkę. Krystian Wieczorek czuł potrzebę zabrania głosu. Cieszy się, że pokolenie jego młodszych kolegów i koleżanek po fachu nazywa przemoc po imieniu:
- Moje pokolenie wychowane na zasadach Peerelu, traktujące każdego nauczyciela z namaszczeniem wręcz jak wyrocznię miało/ma pewną ułomność w nazywaniu rzeczy przemocowych po imieniu. Nauczyciel w mojej podstawówce rzucał w dzieci pękiem kluczy, drugi tak ciągnął za włosy, ze zostawały mu w rękach (został potem dyrektorem), trzeci lał dzieci wielką drewnianą linijką etc.
ZOBACZ: Skandal w "Dance Dance Dance". Widzowie bronią Roksany Węgiel. Egurrola pod ostrzałem
Krystian Wieczorek jest absolwentem wydziału aktorskiego PWST w Krakowie z filią we Wrocławiu. Podkreślił, że sam nie doświadczył przemocy, jaka opisywana jest przez studentów z łódzkiej filmówki, ale apeluje do innych o właściwą postawę:
- W mojej szkole teatralnej na szczęście nie doświadczyłem podobnych zdarzeń jak w Filmówce, poza może prymitywną tradycją tzw.fuksówki (o tym innym razem). Zatem uczmy się od młodszych nazywać patologię patologią. "Nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w okamgnieniu".