- Violetta Villas gościła w naszym domu w Łodzi. Przyjechała na trzy dni, by w naszym studiu nagrać kolędy... Naprawdę solidnie pracowała - zaczyna swą opowieść pani Krystyna.
Między przerwami w nagraniach obie panie miały czas, by się lepiej poznać. - Słyszałam o niej różne rzeczy, np. od muzyków, że jest chimeryczna, na scenie nieprzewidywalna. Albo obiegowe opinie o jej religijności, o umiłowaniu zwierząt - mówi gwiazda.
- W przerwie między nagraniami rozmawiałyśmy, piłyśmy kawę, do tego ciastka, które bardzo jej smakowały. Czasami schodziłam na dół do piwnicy, gdzie mieliśmy studio, zanieść kanapki. Miała kieliszek koniaku, który dobrze ją nastrajał. Przy bliższym poznaniu okazała się trochę może zagubioną, ale miłą osobą - kończy pani Krystyna.