W tym roku obchodzi pani piękny jubileusz. W jaki sposób zamierza pani świętować?
40 lat minęło odkąd wydałam swoją pierwszą płytę, ale tak naprawdę w zawodzie, licząc od momentu, kiedy otrzymałam możliwość występów jestem już 50 lat. Nigdy nie przepadałam za świętowaniem jubileuszy i nie obchodziłam żadnego, ale moi najbliżsi przyjaciele stwierdzili, że czas najwyższy pochwalić się takim stażem na estradzie (uśmiech). Najlepszą formą świętowana będą po prostu spotkania z fanami, które przez pandemie zostały przerwane.
Nie każdy artysta może pochwalić się tak ponadczasowymi przebojami, jakie pani ma swoim repertuarze. „Złote obrączki”, czy „Nie było ciebie tyle lat” znają i śpiewają całe pokolenia.
To jest wielkie szczęście, kiedy artysta utożsamiany jest z konkretnymi utworami i nie jest anonimowy. Przeboje pomagają utrzymać się na estradzie, a to nie jest wbrew pozorom taka prosta sprawa. To bardzo chimeryczny zawód. Można bardzo szybko, czasem jednym utworem wspiąć się na wyżyny i być przez pewien czas na topie, ale sztuką jest potem utrzymać zainteresowanie słuchacza całe życie. Kiedy ma się przeboje z pewnością łatwiej funkcjonuje się przez lata.
Wiele gwiazd nie lubi swoich największych przebojów, bo ma w repertuarze wiele wartościowych utworów, a na koncertach muszą śpiewać najbardziej „oklepane” piosenki, których sami mają dość. Czy pani także zmaga się z takim poczuciem?
Każdy artysta chciałby pokazać się zawsze z innej strony. Tylko raz zdarzyło mi się nie zaśpiewać na koncercie tych piosenek, na które publiczność zawsze czeka. Dano mi wtedy do zrozumienia, że jednak ludzie przyszli je usłyszeć. W rezultacie wykonałam je na bis. Od tej pory tak dobieram listę, żeby przemycić coś nowego, ale żeby też nie zawieść oczekiwań fanów.
8 marca wystąpi pani podczas koncertu TVP z okazji Dnia Kobiet. Podobno na tę okazję ma pani specjalną premierę.
Chciałabym zaśpiewać mój nowy utwór, pt. „Będę gwiazdą”. W najbliższej przyszłości mam w planach nakręcenie do niego teledysku. Jest totalnie inny niż te do których przyzwyczaiłam odbiorców. Ale zapewniam, że wykonam również „Złote obrączki” lub „Nie było ciebie tyle lat”, bo w koncercie dla kobiet nie może zabraknąć sztandarowych przebojów, które powstały właśnie z myślą o nich.
Jest szansa na to, że w tym roku ruszy pani w trasę koncertową po Polsce?
Jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że w tym roku trochę pogram. Powoli napływają propozycje koncertów. Naprawdę kocham swój zawód i nie mogę się doczekać spotkań z ludźmi. Ostatnio odczuwam niesamowity przypływ pozytywnej energii, którą chętnie spożytkuję na koncertach. Niedawno byłam koło Sieradza na organizowanych w tamtejszym klubie „Spotkaniach z gwiazdą”. Siedziałam w niedużej salce wśród publiczności i opowiadałam na pytania. Lubię, kiedy nie stwarza się dystansu między gościem a publicznością. Z każdą minutą schodziło się coraz więcej osób do tego stopnia, że trzeba było dostawiać krzesła. Wyszłam stamtąd pełna wiary pozytywnej energii. Takie spotkania utwierdzają mnie w przekonaniu, że to co robię ma sens.
Jest pani bardzo pogodną kobietą. Nie słyszałam, żeby pani kiedyś narzekała na swoje życie prywatne, a wręcz przeciwnie, o swoim mężu Wojciechu wypowiada się pani zawsze w samych superlatywach. Jaka jest zatem pani recepta na udany związek?
Bycie z drugim człowiekiem wymaga dyplomacji i różnych kompromisów. Przez całe lata uczymy się nawzajem życia ze sobą. Być tak długo ze sobą, bo ponad 37 lat to jest również wyczyn (śmiech). Naszego małżeństwa również nie omijają różne problemy, ale staramy się stawiać im czoła razem. Życie nie zawsze jest usłane różami, czasem coś mocno sprowadzało nas na ziemię. Szczęśliwie się składało, że w wielomiesięczne zagraniczne trasy koncertowe, np. do Stanów Zjednoczonych czy do Kanady mogliśmy wyjeżdżać razem. Dzięki wspólnej pracy żadne z nas nie miało powodów do zazdrości ani innych pokus. Właśnie podczas jednej z takich tras uświadomiłam sobie jak wielką moc ma piosenka „Nie było ciebie tyle lat”.
Czy pan Wojciech jest pani najlepszym doradcą w sprawach muzycznych?
Głównie polegamy na sobie. Zawsze liczyłam się ze zdaniem męża, choć oczywiście z innymi zaprzyjaźnionymi muzykami również się konsultuję. Czasem potrzeba świeżości i spojrzenia z perspektywy kogoś innego, bo każdy z nas ma swoje upodobania i skrzywienia artystyczne. Warto wiec poznać zdanie kogoś innego.
Przebywacie ze sobą i w domu i w pracy. Czy często się kłócicie?
Kłótni u nas też nie brakuje. Jesteśmy jak woda i ogień. Czasami iskrzy ostro, ale nasze kłótnie trwają krótko. Jak każde z nas wykrzyczy co mu leży na sercu, to atmosfera się oczyszcza i za chwile znów możemy się do siebie uśmiechać i razem pracować. U nas w domu nie ma cichych dni, nie tłumi się emocji w sobie, bo nie ma nic gorszego niż niedomówienia. Najlepiej wyrzucić z siebie problemy i wyjaśnić wszystko na bieżąco. Wtedy wszystkim żyje się łatwiej.
Z wykształcenia jest pani księgową. Pozwolę sobie zapytać, czy to pani trzyma w ryzach domowe finanse?
Tak, jeśli chodzi o pieniądze to jestem bardziej gospodarna niż mój mąż (śmiech). Chociaż czasami mnie ponosi na zakupach. Jak coś skradnie moje serce to po prostu muszę to mieć. Nieraz uda mi się powstrzymać, ale jak coś mi nie daje spokoju to następnego dnia wracam po to do sklepu. Głównie wypatruję rzeczy pod kątem estradowym i muszę się pochwalić, że uwielbiam wszelkiego rodzaju okazje cenowe i wiele razy nabyłam prawdziwe modowe perełki za niewielkie pieniądze.
Jakiś czas temu w jednym z wywiadów powiedziała pani, że marzy o wnukach. Czy coś już zmieniło się w tej kwestii?
Mój jedyny syn jeszcze nie założył rodziny, więc niestety to marzenie jeszcze się nie spełniło. Nie naciskam na niego w tej kwestii. Za to jestem mam nadzieję fajną przyszywaną babcią, ponieważ mój mąż miał dzieci z poprzedniego związku, które doczekały się już własnych dzieci. Mam z nimi bardzo fajny kontakt, choć nie tracę nadziei, że kiedyś jeszcze zdążę zostać prawdziwą babcią.
Nadal sama dba pani o ogród?
Tak, sprawia mi to ogromna przyjemność. Nie jest duży, więc nie zatrudniam nikogo, a mężowi nie pozwalam zbliżać się do roślin, bo nie koniecznie rozróżnia gatunki. Dla niego wszystkie kwiatki to prymulki (śmiech).
Wiem, że zdrowie pani dopisuje, więc rozumiem, że jeszcze wiele koncertów przed panią.
Mam nadzieję, że pogramy w Polsce. Zajmuje się mną świetny menadżer, który ma wielkie plany. Jeśli wszystko dobrze pójdzie jesienią polecę również na występy do USA.