Po 5 latach mieszkania w Gdyni przeniosłam się do Warszawy. Tu zdarzyły się piękne rzeczy w moim życiu. Poznałam męża, który jest akustykiem, tu powstały moje największe przeboje, jak "Nie było ciebie tyle lat". Z tym przebojem to ciekawa historia. Miała go zaśpiewać inna piosenkarka, ale z niewiadomych mi powodów zrezygnowała. Piosenkę dostałam na kartce, nagrałam ją w przerwie programu, który robiliśmy w radiu. Początkowo refren zaczynał się od słów: "To nie rozmowa na telefon", ale szalała cenzura, wszechobecne było podsłuchiwanie telefonicznych rozmów, więc kazano zmienić tekst.
Nagrałam piosenkę w biegu i wyjechałam na pół roku na koncerty do Japonii. Zapomniałam o niej. Wracam, a tu mówią mi: "Słuchaj, jaki to przebój!".
Na początku denerwował mnie fakt, że ludzie chcą słuchać przede wszystkim tej piosenki, a ja przecież nagrałam tyle innych ciekawych utworów. "Blue Boksem" wygrałam Sopot... Ale raz tylko na koncercie spróbowałam jej nie zaśpiewać... Było tyle pretensji, że musiałam wyjść jeszcze raz i ją wykonać. Od tej pory śpiewam ją na każdym koncercie. Z tego, co wiem, była też hitem m.in. w więzieniach. Znowu wyjechaliśmy z mężem za granicę, tym razem do niemieckiego słynnego Friedrichstadt-Palast. W Berlinie występowałam wtedy z Heleną Vondrackovą (65 l.) i Jirim Kornem (63 l.). Ale kiedy wróciliśmy, zupełnie nie mieliśmy gdzie się podziać.
Właścicielka potrzebowała wynajmowanego przez nas mieszkania. Jeden znajomy zaproponował pomoc. Zapłaciliśmy za rok z góry, ale okazało się, że żadnego mieszkania nie ma. Więc wszystko zaczęło się od nowa. Ktoś tam miał wolny pokój w Łodzi. Mieliśmy osiąść tam tylko na chwilkę, ale ta chwila trwa do dziś. Śmieję się, że jak to mówią, najtrwalsze są prowizorki.