Na skutek udaru Katarzyna Kofta dużo czasu przebywała w szpitalu. Pisarka powiedziała, że już po trzech dniach odzyskała "siebie" i starała się podejmować różne aktywności. Pisała SMS-y do bliskich, czytała książkę. To pozwoliło jej szybciej zregenerować siły i wrócić do zdrowia. Dodała też, że pandemia zmieniła otaczającą nas rzeczywistość i sama dotkliwie to odczuła - tak podczas pobytu w szpitalu, jak i znacznie wcześniej. Pobyt w szpitalu i brak odwiedzin okazał się dla pisarki trudnym doświadczeniem. Izolacja i pandemiczne obostrzenia źle wpływały na pisarkę jeszcze przed choroba. - Zapisałam sobie w dzienniku, że "udar jest zemstą za zaciskanie zębów, za milczenie, gdy powinno się krzyczeć" – przyznała.
Doda wtulona w przystojnego Maxa... Romantyczne zdjęcia ZOBACZ
Pisarka wyznała tez, że trudne doświadczenia zmieniły jej podejście do życia. - Muszę okiełznać swoją nadwrażliwość. Bardzo się przejmuję wszystkim, co się dzieje dookoła. Zawsze zdrowo się odżywiałam, miałam sporo ruchu, nie mamy auta, dużo chodzę. Poza tym ogród wymaga sporo pracy, sadzę, pielę, zamiast trawnika mamy łąkę. Podlewam wodą deszczową z beczki. Równie intensywnie pielęgnuję przyjaźnie i znajomości. A jednak żyłam w dużym napięciu. Teraz staram się tego unikać albo mieć pod kontrolą. Mam swoją metodę na uspokojenie – biorę nosem bardzo głęboki wdech, zatrzymuję powietrze na 7–10 sekund i wydycham ustami. Jakiś czas temu dałam sobie pozwolenie na głośne przeklinanie. Wyczytałam gdzieś ze zdumieniem, że ludzie, którzy przeklinają, żyją lepiej i dłużej.
Zapytana o to, czy przebycie udaru spowoduje napisanie kolejnej książki powiedziała: - Mam propozycje, ale na razie tego nie czuję. W szpitalu robiłam notatki. Taka opowieść bardziej o ludziach, których tam spotkałam, niż o mnie. Jest w niej historia 32-letniej kobiety, która chciała popełnić samobójstwo. Wyskoczyła z trzeciego piętra, spadła na gęstą kępę krzaków. Przywieźli ją na neurologię bardzo połamaną, strasznie krzyczała. Miała czwórkę małych dzieci i przemocowego męża. Jakaż rozpacz musiała być w jej głowie… Mówiłam mojej sąsiadce ze szpitalnego pokoju, że była w gorszym stanie psychicznym niż my po udarze. W chorobie, nawet ciężkiej, lepiej skupić się na innych niż na sobie – powiedziała Kofta.
Polecany artykuł: