Po szkole baletowej zaczęłam tańczyć w Operze Warszawskiej. Występowałam w "Jeziorze łabędzim". Tak się starałam, że przewróciłam się, upadłam i na czworakach zeszłam ze sceny. Po raz pierwszy rozpisała się wtedy o mnie prasa. Potem pisano, że mam same kocie ruchy, że Mazurówna tańczy jak Murzynka, co było dla mnie komplementem.
Raz dostałam trzytygodniowe stypendium w Paryżu. Pojechałam i doznałam olśnienia. Zobaczyłam, że istnieje taniec jazzowy, współczesny, a w Polsce był tylko taniec klasyczny. Gdy wróciłam, stwierdziłam, że nie chcę już tańczyć baletu klasycznego i złożyłam wymówienie. Odeszłam z Teatru Wielkiego.
Tańczyłam w duecie z Witoldem Grucą (†82 l.). Wybrałam go, bo był ciężki i postawny. Romansu nie było, bo podobali mu się mężczyźni, tak jak i mnie, ale przyjaźniliśmy się aż do jego śmierci.
Wzięli tancerzy do wojska
Chwilę później powstał mój zespół Fantom. Kilka tancerek i kilku tancerzy z Teatru Wielkiego zgodziło się na współpracę ze mną. Tak to nam dobrze szło, że wkrótce również złożyli wymówienia. Zarabialiśmy masę pieniędzy, ale to nie podobało się ówczesnym władzom. Kokietowano mnie, żebym wyjechała na roczne stypendium do Stanów, ale ja odmawiałam, miałam tu uprzywilejowaną pozycję, 3-poziomowe mieszkanie na Starówce, samochód, a przede wszystkim swobodę w wypowiadaniu się tanecznym. Pojechaliśmy z Fantomem do czeskiej Pragi na konkurs jazzowy. Zdobyliśmy pierwsze miejsce i tej samej nocy dostaliśmy 18 propozycji występów m.in. w paryskiej Olimpii. Niestety, w ostatniej chwili cofnięto nam pozwolenie na wyjazd z kraju. Nie mogliśmy wyjeżdżać przez 3 lata. Potem było jeszcze gorzej. Władza użyła szantażu i wciągnęła moich chłopców do służby wojskowej. Jakiś generał wezwał mnie i powiedział, że zostaną z tej służby zwolnieni, jeśli ja wyjadę z kraju. Cóż miałam robić? Zgodziłam się i wyjechałam na koszt państwa. Ten szantaż przekreślił jednak naszą dalszą współpracę.
Byłam nawet bileterką
W Paryżu tańczyłam w Casino de Paris, w spektaklu Josephine Baker (†69), w klubie Arystotelesa Onassisa (†69 l.). A kiedy skończyła się praca w Casino, nie bardzo chciało mi się brać udziału w castingach. Nie chciałam się ścigać z młodszymi dziewczynami. Imałam się różnych zajęć. Wstawałam o 7 i biegłam otworzyć sklep, potem na stację metra, gdzie pracowałam w informacji, do akademii pozować malarzom, a wieczorem sprzedawałam bilety w kinie. Aż w końcu założyłam zespół Ballet Mazurówna.