Krzysztof Ibisz szczerze o dojrzałym ojcostwie. Mówi o ważnej lekcji. "Kiedyś nie miałem tej świadomości"

2025-01-30 16:43

To szczególny czas dla Krzysztofa Ibisza. Niedawno został ojcem po raz czwarty, ale to dla niego nie jedyny powód do hucznego świętowania. Za kulisami nowego sezonu „Awantury o kasę” prezenter zdradził nam, co czuł, wracając na plan teleturnieju po dwóch dekadach, jak zmienił się jako ojciec i o czym marzy tuż przed 60. urodzinami

Krzysztof Ibisz

i

Autor: AKPA

- Niedawno powitał pan na świecie czwartą pociechę. Po raz pierwszy doczekał się pan córeczki. Jak się pan czuje, znów będąc świeżo upieczonym tatą?

- Dla mnie to kosmos. Wczoraj mała tak się do mnie uśmiechnęła, że był to chyba najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałem. Wychowanie dziewczynki to po prostu inny świat, dopiero teraz mogę tego smakować. Mamy z Asią [Joanna Ibisz, żona prezentera – przyp. red.] poczucie, że jesteśmy szczęściarzami, kiedy patrzymy na tych naszych dwoje maluchów.

- Mia będzie córeczką tatusia?

- U nas nie ma takiego podziału. Na razie przyznam, że więcej czasu spędzam z młodym, bo Asia karmi małą, a młody nie chodzi o przedszkola, więc właściwie jesteśmy cały czas razem, więc może bardziej jest teraz synek tatusia.

- Czy przy czwartym dziecku czuje pan, że jakoś inaczej podchodzi do ojcostwa niż wtedy, gdy został pan tatą po raz pierwszy? Wiem pan dziś coś, czego wtedy nie wiedział?

- Tak, bez wątpienia. To przede wszystkim świadomość, że czasu nie da się cofnąć, a takie momenty, jak pierwszy uśmiech czy pierwsze słowo dziecka, nie powtórzą się. Ta obecność ojca, zwłaszcza w pierwszych tygodniach, jest bardzo ważna, dlatego poprosiłem stację o urlop po narodzinach córki. Kiedyś nie miałem tej świadomości, więc teraz staram się dać z siebie maksimum i być jak najczęściej blisko moich maluchów. Inną sprawą jest to, że w dzisiaj w ogóle rola ojca postrzegana jest inaczej i czasy są inne, ale myślę, że te zmiany idą w dobrym kierunku.

Krzysztof Ibisz o urokach dojrzałego ojcostwa. Będzie miał jeszcze córeczkę?

- Ruszyły już prace nad nowymi odcinkami „Awantury o kasę”, która jesienią w wielkim stylu powróciła po długiej przerwie. Jakie emocje panu towarzyszył, kiedy po wielu latach wracał pan na plan tego teleturnieju?

- To było coś niesamowitego, bo czułem się tak, jak 20 lat temu. Okazało się, że to jak z jazdą na rowerze. Przyznam, że bałem się tego momentu, bo nie wiedziałem jak to będzie, ale momentalnie poczułem, że ja te ponad dwieście odcinków, które nagraliśmy przed laty, mam zapisane w ciele. To jest wręcz organiczne. Znam ten program na wylot, bo współtworzyłem ten teleturniej i wiem o nim wszystko. Potrafię wręcz czasem przewidzieć reakcje naszych uczestników. To w pewnym momencie moje dziecko. Stworzyliśmy to ponad 20 lat temu i myślę, że jest to świetnie wymyślone, bo jest to program na wskroś polski. Myślę, że może właśnie dlatego widzowie go pokochali, bo z jednej strony gra się tu o duże pieniądze, a z drugiej czasem bawi trochę jak u cioci na imieninach (śmiech), bo ktoś zaśpiewa, jak drużyna tenorów, którą niedawno gościliśmy, ktoś zatańczy, ktoś opowie jakąś niezwykłą historię z życia… Ta atmosfera, swojskość, sprawia, że ludzie przyjeżdżają do nas z dużą przyjemnością. To coś niewiarygodnego, że zgłosiło się do nas aż 5 tysięcy drużyn! To się w polskiej telewizji nie zdarza.

QUIZ. Pytania z "Awantury o kasę". U nas nie ma licytacji! Zdobądź 10/10 i bądź jak mistrzowie!
Pytanie 1 z 10
Na początek coś łatwego. Z jakiego kraju pochodzi firma samochodów Volvo?

- Wskrzeszanie kultowego przed laty formatu to zawsze duże ryzyko. Spodziewał się pan, że powrót „Awantury o kasę” okaże się tak dużym sukcesem?

- Miałem spore obawy, bo taki krok to zawsze ogromne ryzyko, najważniejsze pytanie, które się wtedy pojawia, brzmi: czy ludzie pokochają to ponownie? Możemy mieć świetnie wymyślony program, ale z jakichś przyczyn nie podbije serc widzów. W tym przypadku akurat kliknęło. Gdy zobaczyłem jesienią nasze wyniki oglądalności, to nie mogłem w to uwierzyć, ze ogląda nas 1 mln 300 tysięcy widzów. Dla porównania, „Taniec z gwiazdami” przyciąga obecnie prawie 2 mln widzów, co jest świetnym wynikiem, ale to produkcja z o wiele większym rozmachem i budżetem, niż „Awantura o kasę”. Tak świetny odbiór to wielkie szczęście dla mnie, jako dla osoby, dla której telewizja jest największą pasją zawodową.

- Ale też chyba najlepszy dowód, że widzowie czekali na ten powrót.

- To prawda. Dostawałem mnóstwo maili z pytaniem, kiedy wróci „Awantura o kasę”, podobnie było w komentarzach w mediach społecznościowych. Chodziłem do przełożonych i namawiałem, żeby wskrzesić ten teleturniej, więc albo to po prostu „wychodziłem” w jakiś sposób, albo szefowie myśleli tak samo. Jestem bardzo wdzięczny tym, którzy podjęli decyzję o powrocie formatu i nie bali się zaryzykować.

- Wiosną poprowadzi też kolejną edycję „Tańca z gwiazdami”, który w tym sezonie zgromadził całą plejadę barwnych osobowości. Na czyje występy czeka pan najbardziej?

- Chyba najbardziej chciałbym zobaczyć na parkiecie uczestników z trochę wyższej półki wiekowej. Bardzo jestem ciekawy tych gwiazd, ale myślę, że i dla widzów na pewno spotkanie z takimi osobistościami, jak choćby legendy kina, będzie intrygujące. To na pewno będzie dla nich fascynująca przygoda, a ja będę im towarzyszyć w tych zmaganiach, a trzeba przyznać, że jest to kosmicznie wręcz trudny program.

- Najbliższy czas będzie dla pana wyjątkowy, bo dużymi krokami zbliżają się pana 60. urodziny. Wiem pan już, jak uczci tę wyjątkową okazję?

- Trochę zadecyduje o tym przypadek, ponieważ tego dnia będę akurat na krótkim urlopie. Tu po konferencji ramówkowej Polsatu i zakończeniu ponieważ po ramówce i po zakończeniu zdjęć do nowego sezonu „Awantury o kasę” wyjeżdżam z rodziną do Hiszpanii i wracam na rozpoczęcie „Tańca z gwiazdami”. Tam będziemy w kameralnym gronie, ale po powrocie chciałbym zorganizować dla przyjaciół wielką imprezę, żebyśmy mogli z Asią trochę pobalować.

- Czego panu można życzyć z okazji tak szczególnego jubileuszu?

- Chyba po prostu tego, żeby nic się nie zmieniało, żeby życie dalej toczyło się tak fajnie, jak się toczy, bo póki co, w każdej sferze życia – czy to zawodowej, czy to prywatnej - czuję się po prostu szczęśliwy. No i oczywiście wiecznej młodości (śmiech)!

Sonda
Lubisz Krzysztofa Ibisza?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki