Krzysztof Kiersznowski: Wolałem bójki niż naukę

2010-08-16 18:15

Krzysztof Kiersznowski (60 l.) - któż nie pamięta jego kreacji z obu części "Vabanków" czy też "Kilerów"? Znany aktor tylko "Super Expressowi" opowiada o swoim pełnym siniaków dzieciństwie.

Z dzieciństwa najlepiej pamiętam okolice warszawskiego placu Zbawiciela. Wraz z rodzicami od 6. roku życia mieszkałem w al. Wyzwolenia. Przeprowadziliśmy się tam w 1956 roku.

To były czasy, kiedy dzieciaki całe dnie spędzały na podwórku. Pamiętam bardzo dobrze bójki dzielnic na dzielnice, osiedli na osiedla. Zawsze w takich bójkach przewalały się dziesiątki chłopa.

Jedna z takich zbiórek przed zadymą zapadła mi w pamięć bardzo dobrze. Odbyła się na tyłach Marszałkowskiej, gdzie mieściła się moja szkoła podstawowa. Miałem wtedy kilkanaście lat. Każdy z nas miał jakiś kij albo łańcuch. Plan był taki, że idziemy na Wolę i z tą dzielnicą będziemy się bić. Dziś taką grupę jak nasza nazwano by gangiem... Pamiętam, że szliśmy właśnie z placu Zbawiciela, a ja się zagapiłem na wystawy i odłączyłem się od grupy. Zostałem tam, reszta poszła dalej. Nie chciało mi się ich gonić... Zresztą nie wiem, którędy zdecydowali się iść na tę Wolę.

Inna bójka, z którą wiążą się moje wspomnienia, odbyła się podczas mojego dyżuru w siódmej klasie szkoły podstawowej. Coś się zadziało i zamiast pilnować porządku, zacząłem się bić z kolegami. Nie pamiętam, czy wygrałem tę walkę, czy nie. Miałem wtedy 14 lat. Można powiedzieć ot, taka zwyczajna bójka młodych chłopaków. Tak więc zamiast pilnować porządku, sam go zakłóciłem.

Inne wspomnienia z dzieciństwa to wyprawy do Łazienek i do baru mlecznego z dziadkiem ze strony mamy. Dziadek przychodził po mnie po lekcjach i zabierał na naleśniki, które wtedy kosztowały 4,20 zł, a sam jadł zupę za 2,30 zł. Takie to były czasy, kiedy można było zjeść obiad za 6-7 złotych. Dziadek Napoleon Gustaw był mężem babci Marii Teresy i przedwojennym oficerem piechoty w Wilnie. Po wojnie został bileterem w kinie Świat. Nie spędzałem jednak całych dni w kinie. Chodziłem też do teatrów. Głównie do Współczesnego. Dyrektorem był wtedy Erwin Axer (93 l.). W latach 60. to był jeden z najlepszych teatrów. Grali w nim m.in. Zbigniew Zapasiewicz (†75 l.), Tadeusz Łomnicki (†65 l.), Andrzej Łapicki (86 l.). Panie bileterki znały mnie już dobrze i muszę przyznać, że często wpuszczały za darmo. Pokazywały miejsca, w których mogłem siedzieć, żeby nikomu nie przeszkadzać.

Nie byłem zbyt dobrym uczniem. Wolałem podwórko. Maturę zrobiłem dopiero za drugim podejściem. Pamiętam, że jedynie z historii dostawałem piątki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają