Krzysztof Kowalewski już ponad 5 lat temu zaczął mieć coraz więcej problemów zdrowotnych, choć starał się nie dawać tego po sobie poznać. Aktorstwo było jego wielką pasją, więc nie chciał słyszeć o żadnej emeryturze, mimo że miał już swoje lata, a jego zdrowie zaczynało się sypać. Miał problemy z biodrem i układem krążenia, a kiedy wspomagał się kulą, żartobliwie mówił „nóżka mi szwankuje”. Bardzo nie chciał być ciężarem dla innych. Jego siłą była młodsza o 31 lat żona Agnieszka Suchora (53 l.) i córka Gabrysia. Późne ojcostwo z pewnością odmłodziło aktora. Dla córki starał się być jak najdłużej sprawny umysłowo i fizycznie. - Chciałbym jak najdłużej być w pełni sił, żeby zapewnić córce radosne dzieciństwo, a potem dobre życie – wyznał Kowalewski cztery lata temu w jednym z wywiadów, choć już wtedy źle się czuł.
CZYTAJ: Syn o śmierci Krzysztofa Kowalewskiego: Tatuś zmarł we śnie
Miał jeszcze jedno marzenie, by zobaczyć Gabrysię w białej sukni i zatańczyć na jej weselu. Niestety los zdecydował inaczej. - Chciałbym jak najdłużej pobyć tutaj, na ziemi, pozostając w dobrej formie psychicznej i fizycznej. Ponieważ mam dla kogo żyć. Nie zamierzam umierać, dopóki nie zatańczę na weselu swojej córki – mówił z uśmiechem.