Co za koszmar! Krzysztof Kowalewski umierał z głodu. Na jaw wyszła wstrząsająca historia

2021-03-18 6:00

Krzysztof Kowalewski (83 l.) przez kilkadziesiąt lat rozbawiał Polaków do łez. Komedie takie jak "Miś" czy "Brunet wieczorową porą" stały się kultowe. On sam był bardzo pogodnym człowiekiem, który ciągle żartował. Choć jego dzieciństwo było istnym koszmarem. Wojna zabrała mu ojca, a gdy mały Krzyś miał zaledwie 7 lat, wybuchło Powstanie Warszawskie. Cudem przeżył to, co wtedy się działo. Poznajcie porażające szczegóły życia Krzysztofa Kowalewskiego.

Krzysztof Kowalewski

i

Autor: Akpa Krzysztof Kowalewski

- Urodziłem się 20 marca 1937 roku w Warszawie. Na ulicy Nowogrodzkiej 25. W domu, w którym była miłość i całkiem przyzwoity poziom życia. Choć tego nie mogę pamiętać. Odtwarzałem to z czasem ze słów matki, zdjęć, stanu mebli. A później to wszystko po prostu trafił szlag. Czyli przyszła wojna i zabrała mi ojca. A dzieciństwo wypełniła wspomnieniami, które trudno uznać za standardowe - opowiadał Krzysztof Kowalewski w swojej książce "Taka zabawna historia".

ZOBACZ TAKŻE: Gdy Kayah wyznała, co zrobił jej własny ojciec, Magda Mołek aż zalała się łzami. Wstrząsające wyznania

Jego ojciec Cyprian Kowalewski był oficerem rezerwy Wojska Polskiego. Na początku wojny dostał się do niewoli, został osadzony w sowieckim obozie jenieckim, a potem został rozstrzelany w Charkowie. Wychowanie syna spoczęło na barkach Elżbiety Kowalewskiej, która początkowo chciała zostać prawniczką, ale jako Żydówka nie miała możliwości studiowania. Została aktorką. W czasie wojny i powstania robiła wszystko, by uchronić swoje dziecko. Krzysztof Kowalewski starał się żyć normalnie i zawsze mieć dobry humor. Przez cały życie wracały jednak widoki z tamtych czasów.

- Siedzę sobie w wygodnym fotelu, a przed oczami znów mam sceny sprzed siedemdziesięciu lat. Bramę warszawskiej kamienicy. Jakichś ludzi, którzy coś wynoszą, układają. Kilka minut wcześniej w budynek uderzyła niemiecka bomba, bo mamy powstanie warszawskie. Wchodzę z matką do tej bramy i widzę, że leżą tam kawałki mięsa. Wołam: Mamo! Mięso! I chcę lecieć, żeby to zbierać, mięsa na talerzu to już kilka tygodni nie widziałem. Zresztą chcę jeść, bo byłem cholernie głodny. Wszyscy byliśmy. I rwę się do tego mięsa, a matka nic nie mówi, tylko mnie odciąga. (...) Tam był szpital dziecięcy. Tu nóżka, tam rączka. Na pierwszy rzut oka rzeczywiście trudno było rozpoznać, bo wszystko posypane białym pyłem. Zakleszczone w sprasowanych wybuchem łóżeczkach. Ludzka konserwa - wspominał Krzysztof Kowalewski w swojej książce.

To właśnie wtedy Krzysztof Kowalewski otarł się o śmierć z głodu.

ZOBACZ TAKŻE: Dowbor i Koroniewska budowali dom. Wszystko przepadło. Opadną wam szczęki, gdy zobaczycie, w jakich warunkach zamieszkają. ZDJĘCIA

- Kończyło się powstanie. Ale jedzenie skończyło się dużo wcześniej. Nie zostało już nic. Wszystko odjechało. Nie jadłem już chyba ze trzy dni. Cały czas był ostrzał i nie dało się wyjść. Zresztą nie bardzo było po co. Snułem się po tym mieszkaniu i szukałem czegokolwiek, co jednak można byłoby zjeść. Grzebałem w szafach. Patrzyłem po szufladach. I w końcu gdzieś na samym dole była jedna, kompletnie pusta. Otworzyłem, zagrzechotało: taka sucha przylepa chleba. Złapałem ją i przeczołgałem się do przedpokoju, bo tam nie było okien, a ciągle strzelali. Położyłem się na koszu i ssałem ten suchy chleb. I tak przez kilka godzin. Ta zapomniana przez kogoś pajda uratowała mi życie. Jeśli kiedyś byłem naprawdę blisko śmierci, to chyba najbardziej wtedy - opowiedział aktor.

Kilkadziesiąt lat później pokochała go cała Polska. Krzysztof Kowalewski zostanie pochowany w piątek 19 marca na Starych Powązkach w Warszawie w rodzinnym grobie obok matki. To także symboliczny grób jego ojca. 

Zobaczcie w naszej galerii archiwalne zdjęcia Krzysztofa Kowalewskiego i jego rodziny:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają