Srebrne gody Krawczykowie będą obchodzić 27 kwietnia. Ale już teraz Ewa i Krzysztof planują odnowienie przysięgi małżeńskiej. Chcą to zrobić w najważniejszym dla polskich katolików miejscu, na Jasnej Górze przed cudownym obrazem.
- Nie będzie to typowa piesza pielgrzymka. Mamy swoje lata, ja mam sztuczne biodro, więc byłoby to niemożliwe. Ale zdecydowanie chcemy podziękować za 25 lat wspólnego dobrego życia w miłości. Bo jeżeli mamy dziękować komuś, to Bogu i Matce Bożej - mówi pan Krzysztof i zdradza kilka szczegółów uroczystości. - Bardzo chciałbym, aby mszę celebrował mój przyjaciel bp Antoni Długosz. Niezwykły człowiek, śpiewający biskup, nagraliśmy kiedyś wspólnie piosenkę "Europo, nie możesz żyć bez Boga".
Krawczyk nie może uwierzyć, że 25 lat tak szybko zleciało. 27 kwietnia 1987 roku wspomina, jakby to było wczoraj.
- Ślub mieliśmy w kościele na Koszykach w Warszawie. Wzbudził powszechną sensację, bo do kościoła jechaliśmy autobusem, tym, który służył nam do przewożenia na koncerty - opowiada piosenkarz.
- Sukienkę samolotem wysłała mi krawcowa z Krakowa - dodaje pani Ewa. - Bałam się, czy zdąży i czy w ogóle wcisnę się w nią - uśmiecha się.
Zanim jednak doszło do ślubu, artysta - jak mówi - zdecydował się na proces o unieważnienie wcześniejszego małżeństwa z Grażyną Adamus, swoją szkolną miłością. Trwało to długo i musiał się poddać "ogniowi krzyżowych pytań w sądzie biskupim w Warszawie". - Kiedy proces się zakończył, spocony padłem przed Chrystusem w kościele na kolana. Mówiłem mu, że z tą kobietą, z moją Ewą, chcę spędzić życie, błagałem go o łaskę. Wcześniej byłem okropnym poligamistą, taki był wtedy dziki zwyczaj. Odkąd poznałem Ewę, jestem jej wierny. I to jest miłość, i to jest cud - zapewnia Krzysztof Krawczyk.