Czego słucha Krzysztof Krawczyk? Ciekawsze jest to, czego w swoim domu nie pozwala słuchać a są to… nagrania Krzysztofa Krawczyka. Mówi, że musiałby być po kilku głębszych tequilach, żeby to wytrzymać. Dlaczego? Ponieważ wie, że zawsze mógł to zaśpiewać lepiej. Jest perfekcjonistą, choć w studiu pracuje szybko. Kiedy nagrywał z Edytą Bartosiewicz (53 l.) piosenkę „Trudno tak” stanął przed mikrofonem, nagrał swój wokal, nagrał techniczny dubel, podziękował i wyszedł ze studia. Bartosiewicz nagrał tę piosenkę ponad 30 razy.
Talent Krzysztof odziedziczył po ojcu, który był aktorem i śpiewakiem. January dorastał w Sosnowcu razem z Janem Kiepurą – jako dzieci rozwozili razem bułki z piekarni. Miał przepiękny baryton – zdaniem Krzysztofa dużo piękniejszy od tych, które teraz uchodzą za najlepsze. Śpiewał w operze Bytomskiej oraz w Łodzi w operetce. Krzysztof miał niespełna 18 lat, kiedy jego ojciec zmarł. Na długie lata obraził się za to na Boga.
Czas kiedy Krzysztof Krawczyk grał z Trubadurami był prawdziwie szalony. Do domu wracał tylko prać ciuchy. Zdarzało się, że grali po 7 koncertów w ciągu dnia – takie było wtedy na nich zapotrzebowanie. Krzysztof wyznał mi kiedyś że ich dziewczyny, narzeczone i żony jeździły z nimi w trasę. A te, które miały zaufanie do swoich ukochanych – robiły duży błąd, bo w tamtych czasach wszyscy w zespole byli poligamistami.
Krzysztof Krawczyk powiedział kiedyś, że bez dobrego menedżera artysta jest skazany na śmierć sceniczną. Ze swoim – Andrzejem Kosmalą (71 l.) – współpracuje już od 44 lat.
Urodzili się w tym samym roku, mają tę samą wadę wzroku, co jest bardzo praktyczne bo mogą wymieniać się okularami do czytania. Ale prawda jest taka, że początek ich znajomości nie wróżył dobrze. Podczas jednego z koncertów, za kulisami Andrzej który wówczas pracował w Polskim radiu powiedział: „Ten Krawczyk śpiewa jak pijany Cygan” - nie wiedział, oczywiście że Krzysztof stoi tuż za nim. W odpowiedzi usłyszał: „Nie podobało się, panu? Oddam pieniądze za bilet!”. Trudno uwierzyć, że po takiej wymianie zdań byli w stanie się zaprzyjaźnić i tyle razem przeżyć.
A Krawczyk dobrze wie, co znaczy spaść z piedestału. Do dziś wiele osób nie rozumie, dlaczego u szczytu sławy zdecydował się na wyjazd do USA. Tymczasem pod koniec lat 70. ówczesny szef Radiokomitetu – Maciej Szczepański nałożył na niego embargo. Koncertów grał coraz mniej, więc żeby się utrzymać musiał wyjechać do USA i zapomnieć o tym, że jest gwiazdą. Wziął młotek do ręki i przybijał dachówki. Pokonał też tysiące kilometrów jako kierowca ciężarówki – teraz prawie w ogóle nie siada za kierownicą.
Stany Zjednoczone nie były jednak dla niego straconym czasem, bo to tam poznał swoją ukochaną żonę Ewę. Jak mówi uwielbia te chwile, kiedy są razem w domu, a ona przygotowuje mu pyszny obiad. Bo Ewa świetnie gotuje i potrafi zadbać o swojego mężczyznę. Choć zdarzały się w ich związku różne burze tworzą parę niemal idealną. Jakiś czas temu wyznali, że modlą się o to by umrzeć razem, tak bo żadne z nich nie musiało cierpieć.