- Czuję ogromne wzruszenie. Ameryka jest moją drugą matką po Polsce. Przygarnęła mnie. Tu miałem swoje upadki i wzloty - mówił nam z nutką zadumy w głosie piosenkarz.
Przeczytaj koniecznie: Krzysztof Krawczyk wrócił do Chicago i to jak - ZDJĘCIA!
Na jego dwóch koncertach w chicagowskim Copernicus Center sala pękała w szwach. U boku piosenkarza, zarówno na scenie, jak i poza nią była oczywiście ukochana żona Ewa. To tu, w Chicago, poznali się, pokochali. Tu też Krzysztof, w Bazylice św. Jacka odnalazł Boga i drogę, którą kroczy od lat. Dlatego to właśnie tutaj Krawczykowie przyszli na specjalną, zamówioną mszę.
Ewa Krawczyk nie kryła wzruszenia, po jej policzkach płynęły łzy: - To właśnie do tego kościoła przyprowadziłam Krzysztofa i pod tym ołtarzem się nawrócił - powiedziała nam.
- Na Wielkanoc Ewa zabrała mnie do kościoła, choć wtedy raczej go unikałem. Poprosiłem więc teściową o książeczkę do nabożeństwa. I tam trafiłem na słowa, że Bóg żyje w nas, a my żyjemy w Bogu. To zdanie wywarło na mnie wielkie wrażenie. Zacząłem o tym myśleć, zacząłem wierzyć - opowiadał "Super Expressowi" Krawczyk.