Zbigniew Wodecki słynął z ogromnej serdeczności, co powodowało, że miał wielu przyjaciół, również tych z branży. Od wielu lat jego bliskim kolegą był Krzysztof Krawczyk. Artysta miło wspomina okres, w którym się poznali.
- To było chyba w 1968 roku. Kiedyś graliśmy z zespołem koncert w Krakowie. Nasz menedżer wynajął Barbakan i było bankructwo. Zamiast 200 osób na widowni siedziało może ze 30. My zaczynamy grać i nagle wchodzi Wodecki z całą grupą swoich przyjaciół, orkiestrantów i różnych innych ludzi. Było ich około pięćdziesięciu. Uratował nam wtedy imprezę. Mało tego, bardzo mu się podobał nasz występ. Zaraz po nim przyszedł do nas za kulisy i tak właściwie pierwszy raz blisko rozmawialiśmy - wspominam w rozmowie z "Super Expressem" Krawczyk.
Gwiazdor bardzo przeżył jego śmierć.
- Zbyszek to jest nasz wielki skarb narodowy, był wielkim muzykiem, wspaniałym, cudownym człowiekiem. To był wielki profesor i nauczyciel, który mógłby jeszcze wiele dobrego zrobić, ale widocznie panu Bogu jest do czegoś potrzebny. Ktoś tam chyba w tej orkiestrze na górze nawala i potrzebują takiego naszego wsparcia. Więc Zbyszek był pewnie najbliżej do dyspozycji - dodaje.
Gdy Krawczyk dowiedział się, że Wodecki po operacji bajpasów trafił w ciężkim stanie do szpitala, załamał się.
- Gdy zaczął chorować, wraz z zespołem przed każdym koncertem modliliśmy się o jego powrót do zdrowia. "Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie" odmawiamy za niego codziennie. Modlę się za niego z rodziną i przyjaciółmi - ujawnia.
Przyjaciel Wodeckiego zauważył, że ten ostatnio przesadzał z liczbą koncertów.
- Co do naszego ostatniego spotkania, nagrywaliśmy wtedy wspólnie kolędy i byłem zaskoczony jego dystansem do wszystkiego, był jakby nieobecny. Byłem zszokowany wiadomością, że nie było go dzień wcześniej na próbie, ktoś powiedział, że miał tego dnia dwa koncerty. Podejrzewam, że on nie potrafił odmówić ludziom koncertów i się zapracowywał. Oprócz tego palił jak smok, grał genialnie na trąbce i stąd wzięła się ta rozedma płuc - dodaje.
Zbigniew Wodecki zmarł w poniedziałek w jednym z warszawskich szpitali. Jego pogrzeb odbędzie się we wtorek, 30 maja, w Krakowie. Ceremonia rozpocznie się o godzinie 14 na cmentarzu Rakowickim. Krawczyk niestety nie będzie brał udziału w ostatnim pożegnaniu kolegi.
- Najgorsze jest to, że nie będę na pogrzebie. Dlatego, że ja po pogrzebach mam stany depresyjne bardzo trudne do przewalczenia. Tak było po pogrzebie ojca, matki. Poza tym przeszkadza mi w chodzeniu sztuczne biodro. Kiedyś odważyłem się pójść na pogrzeb Meca i Kukulskiego i bardzo to przeżyłem. Mam też nagrania tego dnia. Żałuję, że nie będę na tej drodze, gdzie będą jego przyjaciele i rodzina - wyjaśnia.
Zobacz: The Beatles - włosy muzyków sprzedane za 10 000 EURO! [ZDJĘCIA]