- Moje pierwsze wspomnienie związane z Violettą Villas.... To był początek lat 70. Trubadurzy występowali w Hali Sportowej w Kielcach, ona śpiewała po nas. Słyszałem o niej wiele dobrego, moja mama była nią zachwycona - mówi Krawczyk i dalej: - Postanowiłem więc zobaczyć, kto to jest?! Usiadłem na widowni, ona zaśpiewała piosenkę o matce. Tak niesamowicie, że ze wzruszenia się rozpłakałem. Coś takiego zdarzyło mi się pierwszy i ostatni raz w życiu! A potem po kilku latach spotkali się ponownie. - W warszawskim hotelu Europejskim. Była bez peruki, bez makijażu... Nie poznałem jej. Taka soute wyglądała ładnie. Do dziś uśmiecham się do tej młodej dziewczyny. Zaproponowała, byśmy przeszli na ty, ale nie potrafiłem się na to zgodzić. Ale gdy zaproponowała, byśmy zaśpiewali razem, prawie spadłem z fotela. Strasznie żałuję, że potem jakoś do tego nie doszło.
Pan Krzysztof przypomina sobie jeszcze jedną anegdotę z jej życia. - Villas pojechała występować do paryskiej Olimpii. Jakiś Teksańczyk, któremu trysnęła ropa, zobaczył ją tam i zakochał się na zabój. Podarował jej pudło z klejnotami, a ona dumna Polka odrzuciła podarek i awanse. Kochał ją tak bardzo, że kupił dla niej hotel w Las Vegas i już oficjalnie zatrudnił. Stali się parą... - wspomina.
Album można kupić w całej Polsce w kioskach, salonach prasowych oraz empikach. Można go również nabyć w Biurze Obsługi Klienta pod nr. tel.: 22 590 55 55 lub na www.sklep.murator.pl