Znany aktor Krzysztof Pieczyński został pobity w Warszawie na przystanku tramwajowym w samym centrum miasta. O sprawie jako pierwszy powiadomił Polsat News. W rozmowie ze stacją Pieczyński tak relacjonował zajście: - Idę dość szybko, żeby złapać tramwaj, mija mnie facet, który krzyczy do mnie "ty pedale", "ty ubeku". Ja mówię, może porozmawiamy, może pan mnie z kimś myli, o co chodzi? I wtedy zaczyna mnie kopać - mówił. Aktor postanowił opisać też sprawę na Facebooku.
Na swoim oficjalnym profilu wspomniał, że w latach 80. był pobity przez ZOMO w czasie manifestacji, wtedy przez 10 dni leżał w szpitalu: - (...) Nigdy o tym nie mówiłem, ani nie dochodziłem żadnych praw, gdyż byłem jednym z dziesięciu milionów członków Solidarności i nie czułem się bohaterem z tego powodu, że mnie pobili. Jednak tym razem upubliczniam to, co się stało. Mniej boli mnie to, że zostałem pobity, ale bardziej nienawiść człowieka, który to zrobił - napisał Pieczyński. I dodał: - Zachowywał się w taki sposób, że gdyby obawiał się kary prawdopodobnie by mnie zabił przekonany o własnej słuszności. Podobni do niego mają dość nienawiści, żeby nieść przed sobą krzyż i chrystianizować Europę. Myślę, że ludzie podobni do niego są współczesnymi patriotami, katolikami oraz przyszłymi członkami Obrony Terytorialnej zakładanej przez ministra Macierewicza - czytamy na Facebooku Pieczyńskiego. Aktor pokazał też zdjęcie po pobiciu. Widać na nim, że Krzysztof Pieczyński ma ślad pod okiem.