Krzysztof Skiba: - Gdy trzydzieści lat temu w początkach naszej kariery przyjeżdżaliśmy do jakiegoś miasta to ulicami niósł się okrzyk pełen paniki i trwogi: "Matki chowajcie swoje córki". Gdy teraz po wielu latach przygód i rozbojów muzycznych trafiamy do jakiejś miejscowości okrzyk ten brzmi "Córki chowajcie swoje matki". Nasze postanowienie jest takie aby nadal naszym przyjazdom na koncerty towarzyszyły tak piękne okrzyki.
Z którym utworem jesteście najbardziej związani? A może jest taki kawałek muzyczny, którym jesteście już zmęczeni?
- Ważną piosenką w naszej karierze był nasz pierwszy przebój pod tytułem „Berlin Zachodni”. Opowiadał on bowiem historię z czasów, gdy walił się komunizm, a Polacy - pionierzy kapitalizmu w tej części Europy, handlowali nielegalnie papierosami i alkoholem w Berlinie. Istotnym naszym hitem był też kawałek "Makumba", która wywindowała nas na szczyty list przebojów. Żadnym utworem nie jesteśmy zmęczeni. Chętnie gramy nasze wszystkie piosenki.
I od lat macie swoich stałych fanów...
- Od kilku lat jeździ na nasze koncerty wspaniała grupa fanów. Mają zawsze na sobie koszulki z napisem Big Cyc i fantastycznie duże flagi, którymi wywijają. Ostatnio zaskoczyli nas naszym koncercie urodzinowym w Opolu, bo wdarli się na scenę z transparentem "Jesteście najlepsi" i z wielkim tortem w kształcie kobiecych piersi. To było bardzo miłe.
Czego najbardziej żałujecie a z czego jesteście dumni w swojej karierze?
- Najbardziej żałujemy tego, że z perspektywy lat wydaje nam się, że wywołaliśmy za mało skandali. Powinno ich być więcej. Dumni jesteśmy z naszego dorobku fonograficznego. Big Cyc wydał 18 płyt. Wiele z nich pokryło się złotem i platyną. Niebawem będzie kolejna urodzinowa płyta. W hołdzie dla zespołu Big Cyc ponad trzydziestu znanych zespołów wykonuje swoje wersje naszych piosenek.
Właśnie wróciliście z kolejnej wizyty w USA. Czym różni się publiczność polonijna od krajowej?
- Różnice są takie, że w Polsce po koncercie wszyscy zapraszają nas na wódkę, a w USA wszyscy ciągną nas na whisky.
Co was najbardziej drażni w polskiej rzeczywistości?
- Bardzo drażnią nas ludzie, którzy nie biorą prysznica i jeżdżą autobusami w upały, oraz ci którzy wyrzucają śmieci do lasu. Wkurzają nas też kobiety z wąsami i faceci, którzy swetry wpuszczają w spodnie.
A czy jest coś poza wizami, które Polacy muszą mieć by wjechać do USA, co was drażni was w Ameryce?
- W USA wkurza nas system dawania napiwków w knajpach. W Polsce napiwek dla kelnera czy barmana to jest sprawa dobrowolna i uznaniowa. Jeśli obsługa jest miła możesz dać napiwek duży lub mniejszy, a możesz nie dać nic. W Ameryce jest to przymusowe piętnaście procent. W pewnym pubie w Nowym Jorku w którym byliśmy kelner czekał przy stoliku, bo przy bardzo dużym zamówieniu obliczył, że brakuje mu w napiwku jednego dolara. Stał przy naszym stoliku jak pomnik Waszyngtona i gapił się nam w talerze. Czekał na swojego dolara. Dla nas to był jakiś absurd.
Jesteś człowiekiem orkiestrą muzykiem, autorem tekstów, satyrykiem, publicystą, aktorem, konferansjerem, felietonista... Która z tych ról pasuje ci najbardziej?
- Uwielbiam wszystkie te aktywności, ale oczywiście występy z Big Cycem są dla mnie zawsze najważniejsze.
Jaki jest twój stosunek do nowego rodzaju sławy, którą dają artystom media społecznościowe?
- Bawią nas te wszystkie gwiazdy internetu. Ktoś jest sławny, bo pokazuje jak jeść robaki przy pomocy wideł do gnoju, wchodzi ubrany tylko w buty i zegarek do autobusu lub wkłada sobie petardę w tyłek, nakłada spodnie po czym wybucha. Dziewczyna wciąga obcisłe dresy i ćwiczy na siłowni wypinając spocony biust. Świat uwielbia oglądać takie rzeczy, ale wszystko się nudzi i także te gwiazdy przeminą. Tylko prawdziwa sztuka pozostanie i się obroni.