Ostatnio pogoda płata nam różne figle. Czasem słońce daje się we znaki, aby za chwilę z nieba lunął deszcz. Ciężko zgadnąć, kiedy chmury spowiją niebo. Cierpią na tym spacerowicze i bywalcy kawiarnianych ogródków. Tak właśnie jak pan Krzysztof.
Podczas spaceru po warszawskiej Saskiej Kępie zachwycał się słoneczkiem. Postanowił więc przy kawie porozkoszować się jego promykami. Nie przewidział jednak, że wcześniejsza ulewa pozalewała krzesełka w ogródku restauracyjnym. Jakież było jego zdziwienie, kiedy usiadłszy sobie na jednym z nich, poczuł mokro w spodniach.
Ileż musiał znieść biedaczyna, aby z takim tyłem dostać się do domu...