Wszystko zaczęło się w marcu tego roku. To wtedy Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel ogłosili, że się rozstają. Dla wszystkich było to ogromnym szokiem. Uchodzili bowiem za bardzo udane małżeństwo. W programie "Miasto kobiet" tancerz wyznał, że powodem końca ich miłości jest zdrada jego żony. Zaczęto plotkować, że aktorka wdała się w romans ze swoim kolegą z pracy Maciejem Kurzajewskim. Sami zainteresowani jednak zaprzeczali tym rewelacjom, a w międzyczasie Kasia i Marcin dostali rozwód. Cichopek i Kurzajewski nie chcieli jednak ukrywać dłużej swojego związku. Swoją miłość ogłosili przebywając w Izraelu, gdzie Kasia świętowała swoje 40 urodziny.
Ksiądz nie ma wątpliwości, że para żyje w grzechu
Cichopek najpierw pochwaliła się zdjęciami, jak modli się w Ziemi Świętej. Klęcząc prosiła Boga o szczęście. Chwilę później wrzuciła zdjęcie z Kurzajewskim, wyznając mu miłość. To był szok dla wszystkich. Rozpętała się istna burza w sieci. Głos zabrała nawet była żona Macieja, Paulina Smaszcz-Kurzajewska, z którą rozwiódł się dwa lata temu. Prezenterka nie szczędziła złośliwości pod adresem kochanków. Teraz ich zachowanie ocenił ksiądz Janusz Koplewski. Czy słusznie aktorka wrzuciła zdjęcia, na których się modli?
— Ja bym się tak nie chwalił wiarą, po tym, gdy rozbiło się sakramentalny związek, bo tu wiary zabrakło. Nie ma tu czego naśladować. I on rozbił małżeństwo, i ona. Było ślubowane także to, że się małżonkowie nie opuszczą aż do śmierci — powiedział w rozmowie z "Faktem i dodał:
— Dobrze, że się przyznali, przynajmniej nie kłamią. To chwalebne, choć do komunii pójść nie mogą. Są w związku niesakramentalnym. To ich decyzja, a ja jako człowiek nie mam ich prawa oceniać, bo każdy jest kowalem swego losu i szczęścia. Ale też patrząc na to oczami duchownego, nie ma się tu co zachwycać. Co innego upaść, a co innego trwać w upadku. No ale czasem rozwodnicy żyją ze sobą jak brat z siostrą, a tu jest ciągle okazja do grzechu. Nie ma co tu naśladować.