Najczęściej za taki stan rzeczy obwinia się młodziutką Marinę Łuczenko (20 l.), którą jesienią Sablewska wzięła pod swoje skrzydła. Dodę mocno to rozsierdziło i jak pisze "Show", postawiła menadżerce ultimatum - ona albo ja! Sablewska nie mogła się na to zgodzić i to podobno przesądziło sprawę.
Swoje dołożyli też rodzice Dody. Krytykowali wiele decyzji Sablewskiej, chcąc aby córka przestała z nią współpracować:
- Rabczewscy woleli, by karierą ich córki zajmował się brat Rafał, który jest jej menedżerem koncertowym. Pieniądze zostawałyby w rodzinie - powiedział dwutygodnikowi znajomy piosenkarki.
Jak było naprawdę? Tego pewnie się nigdy nie dowiemy. Pewne jest tylko jedno - na dziś dzień Dodę i Sablewską łączą już tylko wspomnienia.