Od czasu, gdy wytwórnia Walt Disney Pictures ujawniła, że ma w planach nakręcenie kolejnej, czwartej już części "Piratów z Karaibów", odtwórcy głównych ról w tej hitowej serii natychmiast znaleźli się w centrum zainteresowania mediów.
Fantastyczna, mająca wynieść ponad 60 milionów dolarów gaża już ponoć skłoniła Johnny'ego Deppa do zgody na występ, choć oczywiście nie tylko pieniądze mają tu znaczenie dla gwiazdora, który już i tak ma mnóstwo forsy. Johnny po prostu bardzo lubi grać kapitana Jacka Sparrowa.
Nie wiadomo na razie, co będzie z Keirą Knightley, która po udziale w trzeciej części zaklinała się, że pirackiej opowieści ma całkowicie dość. Być może odpowiednio wysokie honorarium skłoni ją do zmiany poglądów, bo bez filmowej Elizabeth czegoś by chyba jednak brakowało.
No i jest jeszcze Orlando Bloom, którego udział stoi pod największym znakiem zapytania, bo ponoć wśród fanów "Piratów z Karaibów" on ma najmniej miłośników. Na razie wyluzowany Orlando widziany był w Los Angeles, do którego wrócił po długim egzotycznym urlopie. Podobno ma zagrać w nowym filmie "The Red
Circle", zaś do powrotu na korsarskie szlaki na razie nikt go nie zaprasza.