Magd Gessler przybyła do "Dymarki", a wyjechała z restauracji "Wypas". Chwilę zajęło jej zrozumienie, skąd stara nazwa knajpy. - Od pieców hutniczych - tłumaczyła kelnerka, ale dodała, że goście nazwę wyśmiewają. - Nazwa jak od dymania - skomentowała Gessler. Potem było coraz lepiej! Okropne jedzenie, właściciele bez pojęcia o kuchni, brudne zaplecze i zepsute mięso.
- Podaliście mi stare mięso, trzymacie je w cieple - mówiła restauratorka - Brzydko, okropnie, śmierdząco, przypadkowi ludzie w kuchni i zepsute jedzenie. Niestety właściciele nie chcieli wiedzieć o gotowaniu nic więcej. Waldemar nie je nic poza drobiowym schabowym, a szpinak jadł po raz pierwszy w życiu.
Zobacz: PROGRAM TV
Niestety rewolucja okazała się klapą. Miesiąc później Magda Gessler znowu przyjechała do restauracji. - Grill jest brudny! To wszystko wygląda niechlujnie - narzekała - Na szczęście placek ziemniaczany i gulasz są dobre - słyszymy od restauratorki. Gessler jest zaskoczona bułeczkami z czosnkiem na wielkim talerzu. - To jakieś popierdo*** jest! Na wielkim talerzu dwie małe bułeczki? Karkówka za surowa, grill okropny! Co ja mam z wami zrobić? - pyta. - Właściciele nadal nie umieją ani solić, ani pieprzyć. Ale ja im nie dopieprzę. Spróbujcie - zachęcała jednak do zajrzenia do lokalu.
Zobacz: Kuchenne rewolucje 12, odcinek 9. zapis RELACJI NA ŻYWO na Se.pl