Magda Gessler z nutką niepewności wkroczyła do restauracji Amore Mio w Chorzowie. Właściciele: Łukasz z mamą Ewą nie mieli bladego pojęcia o gastronomii. Ewa jest z zawodu pielęgniarką, a jej syn to urodzony sportowiec. Po przygodzie z piłką nożną Łukasz zajął się kulturystyką, początkowo jako zawodnik, potem jako trener. Niestety jego świetnie rozwijającą się karierę sportową brutalnie przerwała straszna diagnoza lekarska – guz mózgu. Ewa postanowiła otworzyć włoską restaurację, aby zapewnić stałe źródło dochodu. Jak można się domyślić, tak się nie stało. I tutaj musiała interweniować Magda Gessler.
Widzowie "Kuchennych Rewolucji" byli przyzwyczajeni do krzyków Magdy Gessler i rzucania przez nią talerzami. W tym odcinku restauratorka miała godnego przeciwnika z włoskim temperamentem! Ewa pozyskała do spółki włoskiego kucharza, który nie bacząc na wspólników, obsługę czy gości, rzucał wyzwiskami i talerzami na lewo i prawo. Właścicielka szybko zakończyła z nim współpracę. Gdy pojawiła się Gessler zaczęły się kolejne kłopoty. Gwiazda zaczęła rewolucję od inspekcji kuchni i znalazła tam... brudny materac: - Zasikany materac! To może ja wyjdę z tej kuchni. Na jego widok Gessler szybko wybiegła i skomentowała sprawę w drzwiach: - Dookoła są restauracje z całego świata, a tu jest koniec świata! Okazało się, że kuchnia Ewy może uratować lokal. Magda Gessler postawiła na śląską kuchnię. Jednak największy problem tkwił w organizacji ekipy. Personel nie radził sobie z zarządzaniem Gessler: - Takiego pie**olnika jak żyje nie widziałam!
Restauracja po rewolucji nazywa się "Fest Bar". Specjalnością jest pizza ze śląskimi dodatkami: kiełbasą i kaszanką. W wystroju dominuje fiolet i ozdoby z modrej kapusty. Pizza z kaszanką zrobiła furorę! W karcie pojawił się również żurek. Ale szybko pojawiły się wątpliwości, czy sukces degustacji uda się powtórzyć. Nie było organizacji. Jedenaście tygodni później Gessler przyjechała na oględziny lokalu. Zabrakło kelnerki Ani, która dbała o restaurację. Gessler smakował tylko żurek. Reszta dań była nie do przyjęcia. Przed właścicielami jeszcze sporo pracy.