Odcinek "Kuchennych rewolucji" realizowany w kieleckiej jadłodajni "Bartosz" (aktualna nazwa to "Wyszynk z szynką") wywołał prawdziwą medialną burzę. Dlaczego? Magda Gessler w czasie przeprowadzania rewolucji odkryła poważne nadużycia, których właścicielka dopuszczała się wobec swoich pracownic. Zarobki na pełnym etacie w lokalu "Bartosz" wynosiły 800 złotych miesięcznie. Z kolei jedna z pracownic była na stażu już od 9 lat. Do tego doszły zaniedbania związane z podawanym jedzeniem jak np. przeterminowana kiełbasa. O sprawie kieleckiego lokalu z "Kuchennych rewolucji" zrobiło się głośno. Tak głośno, że zainteresowała się nim Okręgowy Inspektor Pracy.
Okręgowy Inspektor Pracy po emisji "Kuchennych rewolucji" skontroluje lokal "Wyszynk z szynką"
Zamiast zysków właścicielka lokalu "Wyszynk z szynką" może liczyć na kontrolę Okręgowego Inspektora Pracy". – Zgadza się. Po obejrzeniu programu zapadła decyzja o kontroli w tym lokalu – słowa Barbary Kaszyckiej, nadinspektora pracy, przytacza portal naTemat.pl. W sprawę lokalu zaangażowała się również posłanka PiS Anna Krupka.
- Przeczytałam doniesienia prasowe, które pojawiały się w mediach świętokrzyskich i które bardzo mnie zaniepokoiły. Poprosiłam pracownika, by obejrzał program i żeby rozpoznał sytuację. Był zszokowany – mówi naTemat Anna Krupka, posłanka PiS.
Inspektorzy, którzy już niedługo zawitają do lokalu "Wyszynk z szynką" zbadają też to, na jakiej podstawie były wykonywane potrącenia na świadczeniach pracowniczych, a także warunki bezpieczeństwa pracy. Tymczasem w dzień po emisji odcinka "Kuchennych rewolucji" kielecki lokal został zamknięty na tydzień. Usunięta została również oficjalna strona jadłodajni na Facebooku.
ZOBACZ: Zosia Zborowska: Wyszły ze mnie robaki! Szokująca dieta aktorki!