W 11. odcinku najnowszego sezonu "Kuchennych rewolucji" Magda Gessler odwiedziła Płock, gdzie mieści się ukraińska restauracja Natalii i Wiktora, "Sho Sho". Małżeństwo pochodzące z Ukrainy otworzyło lokal z tęsknoty za rodzimą kuchnią. 26-letni Wiktor mieszka w Polsce od 10 lat, wcześniej był on spedytorem. 22-letnia Natalia przyjechała z Ukrainy cztery lata temu.
Nazwa restauracji "Sho Sho" pochodzi z języka ukraińskiego i oznacza dosłownie: "Co? Co?". Szefem kuchni jest również pochodząca z Ukrainy 50-letnia Marina. Właściciele lokalu nadzorują pracę jego obsługi, choć od niedawna zajmuje się tym przede wszystkim Wiktor - Natalia zajmuje się ich małym dzieckiem, a restaurację odwiedza tylko czasami. Jeszcze przed rozpoczęciem rewolucji 26-letni Wiktor przyznał, że brakuje mu doświadczenia w prowadzeniu restauracji, co bywa problematyczne. Zdaniem właścicieli lokalu również jego położenie pozostawia wiele do życzenia.
"Kuchenne rewolucje" w "Sho Sho". Jest co poprawiać!
- Ktoś się bardzo postarał, żeby nikt nie znalazł tej restauracji - zauważyła Magda Gessler jeszcze przed wejściem do "Sho Sho", stojąc na płockim parkingu. W lokalu przywitała ją duchota. Restauratorka skrytykowała nazwę restauracji oraz jej logo. Gospodyni "Kuchennych rewolucji" zwróciła uwagę również na brak kelnerek, które - jak tłumaczył Wiktor - nie pojawiły się w pracy z powodów zdrowotnych.
- To jest bardzo smaczne, ale nie przypomina barszczu ukraińskiego - oznajmiła Magda Gessler po spróbowaniu pierwszego dania, które pojawiło się na jej stole. - Tu nie ma buraków, bo ich nie widzę. Są ziemniaki - zauważyła. Pochwaliła również pieczoną bułkę, z którą podano zupę. Następnie przyszła kolej na kotlety - "mięso z bułką", które kosztuje 17 złotych.
- Jest to bardzo ubogie i tego nie rozumiem. Jak to ma konkurować z polskim kotletem mielonym? Przegrywa - gorzko skwitowała Gessler, która zdziwiła się, że "kotlet tradycyjny" podawany jest bez dodatków. Kolejny zgrzyt pojawił się przy ziemniakach z marchewką i mięsem - właściciel restauracji "strzelił", mówiąc, iż jest to wołowina, okazało się jednak, że potrawę podano z wieprzowiną. - Tłuszcz jest smaczny, ale w takiej ilości jest szkodliwy - podkreśliła. Pozytywnym zaskoczeniem okazał się być kotlet de volaille. Ogólna ocena?
- Strasznie ciężka kuchnia - zaopiniowała Magda Gessler w rozmowie z właścicielem restauracji. - Niemożliwe, żebyś miał dużo gości - podkreśliła. Wychodząc, podsumowała: - "Sho Sho" to kryjówka tłuszczu, czosnku, marchewki, a ceny? Kosmiczne.
Czy Magda Gessler odczaruje "Sho Sho"? Pora przygotować się na rewolucję!
W lokalu pojawiły się nowo zatrudnione kelnerki. Szybko okazało się jednak, że ich wiedza na temat kuchni ukraińskiej nie jest zbyt rozległa. Na pytanie o pielmieni jedna z nich wytłumaczyła Magdzie Gessler: "to chlebek czosnkowy". Druga zaś, zapytana o barszcz ukraiński, podsumowała: "jest podobny do naszego polskiego". Restauratorka nie była zachwycona "popisami" nowych pracownic lokalu... - Przypał - podsumowała z rozbawieniem jedna z kelnerek w "Sho Sho", zaś Gessler zawołała właściciela lokalu.
- Czyś Ty zwariował? Ty chcesz pomoc realną czy masz udawać, że są kelnerki? Po co je przyprowadziłeś? - oburzała się gospodyni "Kuchennych rewolucji". W końcu do restauracji przybyła również Natalia. Czy uda jej się wybronić "Sho Sho"?
Wiktor wyznał, że założenie restauracji było jego marzeniem już od dzieciństwa, nie ma jednak żadnego doświadczenia w prowadzeniu lokalu, co więcej - nigdy nie pracował w gastronomii. - Porcje są dziwne, niektóre małe, są bardzo brzydko podane - krytykowała Magda Gessler, zauważając, że właścicielowi "Sho Sho" brakuje podstawowej wiedzy. - To jest jedzenie bardzo niezdrowe, nie na czasie, trudne dla Polaków.
Gospodyni "Kuchennych rewolucji" oceniła, że kuchnia w restauracji jest "biedna", co oburzyło 26-letniego Wiktora. - Chciałbym zobaczyć, jak wygląda bogata kuchnia ukraińska - mówił przed kamerami obruszony właściciel. Następnie przyszła pora na sprawdzenie zaplecza i poznanie obsługi.
- Niedobrze. (...) To jest tragedia - grzmiała, oglądając zanieczyszczone sprzęty. - No brudno jest, fatalnie! Trzeba to umyć - oburzała się Gessler, wyrzucając brudne blachy i ruszty z piekarników. Wychodząc z "Sho Sho", gospodyni "Kuchennych rewolucji" podsumowała:
- Przede mną ogrom pracy. Mam jedną kucharkę i właściciela bez pojęcia o prowadzeniu restauracji.
Wielkie zmiany! "Kuchenne rewolucje" w "Sho Sho"
Magda Gessler zaprezentowała obsłudze lokalu swój pomysł na powitalną kolację, nowe menu oraz nazwę - "Koronkowa robota". Wiktor, właściciel restauracji, oraz jego żona, Natalia, zdają się być zadowoleni! Pierwsze problemy pojawiły się już przy... barszczu. Przepis nie spodobał się szefowej kuchni, bowiem w regionie Ukrainy, z którego pochodzi, receptura zawiera inne składniki. - Tak czy siak barszcz ugotujemy, ale czy będziemy go później gotować - zobaczymy - oznajmiła.
Do kolejnego starcia doszło podczas przygotowywania kotletów po kijowsku. Ostatecznie jednak Magdzie Gessler i Marinie udało się dojść do porozumienia. W kuchni trwają prace nad przygotowywaniem potraw, tymczasem gospodyni "Kuchennych rewolucji" zaprosiła właściciela restauracji do innego płockiego lokalu, który przeszedł udaną rewolucję. Wiktor otrzymał sporo cennych rad od doświadczonych restauratorów, pomagając przy pracy w lokalu. Wcielił się w... kelnera i pomoc kuchenną! Uczył się, jak estetycznie podawać posiłki, jak je przygotowywać i serwować gościom do stolików. Pracował również... na zmywaku.
Przyszła pora na zaproszenie gości na powitalną kolację. Właściciel wyruszył w teren wraz z kelnerkami. Degustacyjne pielmieni prosto z "Koronkowej roboty" okazały się być strzałem w dziesiątkę! Następnie Wiktor zakasał rękawy i rozpoczął pracę w kuchni. Zajrzała do niej również Magda Gessler, która z miejsca przystąpiła do działania. Barszcz ukraiński przypadł do gustu pracownikom, w tym szefowej kuchni, która wcześniej miała co do niego spore obiekcje.
Po dawnym "Sho Sho" nie ma ani śladu - "Koronkowa robota" to klimatyczne miejsce pełne ukraińskich motywów. Przyszła pora na powitalną kolację! Goście byli zachwyceni zarówno samym lokalem, jak i potrawami. - Przed tobą jeszcze bardzo dużo nauki - zauważył właściciel restauracji, Wiktor.
Oto "Koronkowa robota". Czy restauracja zda egzamin po "Kuchennych rewolucjach"?
Po czterech tygodniach od powitalnej kolacji Magda Gessler odwiedziła "Koronkową robotę". W restauracji pojawiło się kilka dodatkowych osób, które dorywczo pomagają w pracy, tej bowiem nie brakuje. Gospodyni "Kuchennych rewolucji" pochwaliła przystawkę - poziom został utrzymany. Barszcz ukraiński? - Wspaniały, bogaty, przepyszny - oceniła smak potrawy. Nieco gorzej z daniem głównym, a właściwie - jego ceną. Kotlet kosztuje 20 złotych, zaś za puree ziemniaczane trzeba dopłacić... 7 złotych.
- To jest obłęd, bo ludzie, jak słyszą 7 złotych za puree ziemniaczane, to im włosy dęba stają - zauważa Gessler. Zauważyła, że znacznie lepszym pomysłem będzie podawanie kotleta w zestawie z ziemniakami. - Mdła. W ogóle nieprzyprawiona - krytycznie oceniła sałatkę. Kotlet zasłużył jednak na piątkę! - Najlepsze kotlety, jakie w życiu jadłam - rozpływała się Magda Gessler.
Właściciel restauracji nabrał nieco doświadczenia, nie stronił również od prac w kuchni. Jego zmianę zauważyła również szefowa kuchni. - To idzie w dobrą stronę - oceniła. Magda Gessler zaprosiła Marinę na krótką rozmowę - zasłużyła na pochwałę!
- Jest to restauracja, z której Ukraińcy mogą być dumni, a ja zapraszam Was wszystkich - oceniła, kończąc wizytę w "Koronkowej robocie".